Arsenal poprzedni sezon Premier League zakończył na drugim miejscu, mimo tego, że przez większość czasu liderował tabeli. Podopieczni Mikela Artety nie wytrzymali jednak naporu, który pojawił się ze strony Manchesteru City i młoda drużyna prowadzona przez hiszpańskiego szkoleniowca musiała uznać wyższość tej zdecydowanie bardziej utytułowanej ekipy. Dużym problemem "Kanonierów" w tamtym momencie była nieobecność Williama Saliby, który leczył kontuzję w kluczowej fazie sezonu. Nie ma odwrotu. Michał Probierz zajął definitywne stanowisko. "Jesteśmy na końcowym etapie" W tych rozgrywkach Francuz jest zdrowy i zachwyca właściwie co weekend. Saliba prezentuje się znakomicie i prowadzi kolegów w defensywie. Arsenal po 33 rozegranych ligowych spotkaniach miał najlepszą defensywę w całej lidze. Z kolei Chelsea, znajdowała się na przeciwnym biegunie. "The Blues" do spotkania wyjazdowego z Arsenalem stracili aż 53 gole, co jest wynikiem bardzo słabym, jeśli Chelsea chce realnie walczyć o awans do europejskich pucharów w przyszłym sezonie. Arsenal rozbił Chelsea. Kiwior na ławce Te dwie kwestie sprawiały, że na derby Londynu mogliśmy czekać z wypiekami na twarzy. Tym razem w składzie Arsenalu zabrakło miejsca dla Jakuba Kiwiora. Polak po przeciętnym poprzednim meczu usiadł na ławce rezerwowych, a w jego miejsce zagrał Tomiyasu. Spotkanie dla Arsenalu rozpoczęło się znakomicie. Najpierw Havertz wbiegł w pole karne i domagał się od sędziego faulu. Tego jednak nie było. Nie trzeba było jednak długo czekać na kolejny sygnał Arsenalu. Zespół Artety drugi raz bardzo poważnie zaatakował już w czwartej minucie spotkania. Stało się tak za sprawą Declana Rice'a. Anglik doskonale wyszedł z piłką, a potem błyskotliwie podał do Trossarda, który bez zastanowienia kopnął mocno w stronę bramki Chelsea. Futbolówka wpadła przy krótszym słupku i Arsenal wyszedł na prowadzenie, po czym kontrolował przebieg meczu tej części spotkania. Wisła Kraków zawiodła i znów jest w opałach. Szalona końcówka w Rzeszowie W drugiej połowie na gola musieliśmy czekać nieco dłużej, bo "aż" do 51. minuty rywalizacji. Do tragedii pod polem karnym Chelsea doszło po rzucie rożnym dla Arsenalu. Podopieczni Artety wyprowadzili Rice'a na pozycję strzałową. Uderzenie Anglika zostało zablokowane, ale na tyle nieszczęśliwie, że futbolówka spadła pod nogi Bena White'a. Anglik nie zastanawiał się ani chwili. Precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w siatce i Arsenal wyszedł na bezpieczne dwubramkowe prowadzenie. Trzeci cios derbowym rywalom zadał były zawodnik Chelsea. Kai Havertz dostał cudowne prostopadłe podanie od Martina Odegarda. Norweg zagrał dosłownie na centymetry do Niemca. Ten przejął futbolówkę i popędził w stronę bramki Chelsea. Havertz znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i delikatną podcinką pokonał stojącego między słupkami Petrovicia. To nie był koniec. Kai Havertz w 65. minucie spotkania kolejny raz zadał cios swoim byłym kolegom. Niemiec dostał piłkę już polu karny, przyjął, ustawił ją sobie do strzału i kopnął, a futbolówka, odbijając się od słupka wpadła do siatki gości. Tak jak dla Havertza tamto trafienie nie było końcem, tak i prawy obrońca Arsenalu nie zamierzał na tym poprzestawać. White został znakomicie obsłużony przez Odegarda, a Anglik, próbując dośrodkowywać trafił idealnie w okienko bramki gości. Zwycięstwo Arsenalu oznacza, że "Kanonierzy" umocnili się na pozycji liderów Premier League z dorobkiem 77 punktów. Warto jednak pamiętać, że zespół z Londynu ma o dwa mecze rozegrane więcej od Manchesteru City (73 punkty) i jeden więcej od Liverpoolu (74 punkty). Wciąż wszystko jest możliwe.