Hansi Flick w czerwcu 2021 roku zakończył swoją fantastyczną przygodę z Bayernem Monachium. Odszedł, jako trener, który w piłce klubowej osiągnął już wszystko, bowiem prowadząc "Dumę Południa" udało mu się zdobyć: mistrzostwo Niemiec, Puchar Niemiec, Ligę Mistrzów, Superpuchar Niemiec, Klubowe Mistrzostwo Świata oraz Superpuchar Europy, a z klubem żegnał się, mają fantastyczną średnią 2,53 punktu zdobywanego na mecz. Jakie są atuty polskiej kadry? Santos nie potrafił wymienić żadnego Miesiąc po rozstaniu z Bayernem Flick uzyskał pełne porozumienie z Niemiecką Federacją Piłki Nożnej w sprawie prowadzenia kadry narodowej. Pierwszego sierpnia 2021 roku został oficjalnie ogłoszony nowym selekcjonerem kadry "Die Manschaft". Zadaniem Flicka było oczywiście wejście w buty Joachima Loewa, ale przede wszystkim - przygotowanie drużyny do mistrzostw Europy 2024. Fatalna porażka Niemców Pierwszym etapem był mundial w Katarze, który nowej drużynie Flicka nie wyszedł. Zakończyli go bowiem już na fazie grupowej, a przyszłość trenera stanęła pod dużym znakiem zapytania. Flick chciał jednak kontynuować pracę, a na zaufanie związku narzekać nie mógł. Każdemu jednak w końcu może się skończyć cierpliwość i wydaje się, że każdy kolejny mecz jest walką o posadę dla Flicka. Do tego sobotniego towarzyskiego starcia przeciwko Japonii podchodził bowiem z serią czterech meczów bez zwycięstwa (w tym aż trzy porażki). Przed meczem pojawiały się głosy, że może to być mecz o pozostanie na stanowisku. Presja była więc podwójna. Flick zdecydował się na eksperyment w postaci wystawienia Schloterbacka na lewej obronie oraz Kimmicha na prawej. Ten pomysł wyraźnie nie wypalił. Lewandowski w prestiżowym gronie w Barcelonie. Xavi nie ma wątpliwości Japończycy słaby punkt zlokalizowali właśnie w lewej stronie defensywy i bardzo chętnie korzystali z tego, jak wyglądał Schlotterback. To właśnie po akcji z tej strony padł gol gości na 1:0 w 11. minucie. Piłkę z boku boiska dograł w pole karne Sugawara, a tam czekał już Ito. Skrzydłowemu pozostało jedynie wpakować piłkę do siatki i otworzyć wynik tego spotkania na swoją korzyść. Na odpowiedź Niemców nie musieliśmy długo czekać. Już osiem minut później na tablicy wyników było 1:1. Dobre podanie młodziutkiego Floriana Wirtza wykorzystał skrzydłowy Bayernu Monachium Leroy Sane. Mogłoby się wydawać, że taka bramka może trochę podnieść na duchu niemieckich zawodników. Tak się jednak nie stało. Niemcy odpowiedzieli na gola Japończyków szybko, ale Japończycy na bramkę Niemców jeszcze szybciej. Już w 22 minucie spotkania ponownie goście zaatakowali sektor z lewej strony. Znów piłka została płasko dograna w pole karne, a tam na nią czekał zawodnik Japonii. Asystę tym razem zaliczył Ito, a futbolówkę do siatki wpakował Ueda, który pokonał Ter Stegena. Minuta ciszy przed meczem Polaków w Tiranie. Chodzi o ofiary tragedii Ktoś, kto oglądał drugą połowę, mógłby się zastanowić, czy Niemcy wyszli na boisku. Na murawie bowiem od pierwszego kopnięcia kompletnie dominowali Japończycy, a gospodarzy raz po raz musiał ratować bramkarz FC Barcelony. W końcówce drugiej połowy niemiecki bramkarz był już bezradny. W doliczonym czasie gry Japończycy zadali dwa kolejne ciosy i Niemcy zostali rozbici aż 1:4. Po meczu piłkarzy Niemiec pożegnała potężna salwa gwizdów, którą sprezentowali im ich własni fani zasiadający na trybunach.