Derby Merseyside na Goodison Park lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy zdobyli gola na 1:0 już w 11. minucie. Beto wykorzystał podanie Jarrada Branthwaite'a i pewnym strzałem pokonał Alissona Beckera. Radość Evertonu nie trwała jednak bardzo długo. Zaledwie pięć minut później Alexis Mac Allister wykorzystał znakomite dośrodkowanie Mohameda Salaha i, mimo niskiego wzrostu, strzelił bardzo ładną bramkę głową. Piłka wpadła do siatki tuż przy słupku tak precyzyjnie, że nawet taki fachowiec jak Jordan Pickford nie był w stanie skutecznie interweniować. Nagła wiadomość ws. Szczęsnego, a potem burza w Barcelonie. Flick popełnił błąd, dziś już to wie Kompletne szaleństwo w 98. minucie. Gol dla Everonu, kibice nie wytrzymali Jeszcze przed przerwą na boisku doszło do bardzo przykrego incydentu. Iliman Ndiaye z Evertonu doznał bardzo poważnie wyglądającej kontuzji kolana. Na oko trudno ocenić, co stało się piłkarzowi z Francji, ale kibiców "The Toffees" bardzo może niepokoić to, że schodząc z boiska, Ndiaye zalał się łzami i schował swoją twarz w koszulce. To może sugerować, że stało się coś poważnego. Na nieco ponad 20 minut przed końcem tego meczu Everton zdobył gola, ale jego strzelec, Jarrad Branthwaite, był na spalonym. Gospodarze przez dłuższy moment byli jednak zespołem wyraźnie lepszym od Liverpool FC. Mimo to gola na 2:1 zdobył nie Everton, a Liverpool. Goście przeprowadzili bardzo ładną akcję i mieli sporo szczęścia, że w kluczowym momencie po interwencji Jarrada Branthwaite'a piłka spadła pod nogi Mohameda Salaha. Egipcjanin szybko przyjął piłkę, przygotowując ją sobie do strzału i oddał uderzenie. Wykorzystał to, że Pickford nie zdążył z interwencją i posłał piłkę do siatki, dając prowadzenie ekipie "The Reds". W 98. minucie wydarzyła się rzecz niesamowita. Po zamieszaniu w polu karnym Liverpoolu piłka wpadła pod nogi Jamesa Tarkowskiego, który potężnym strzałem z pierwszej piłki zdobył cudownego gola i tym samym ustanowił wynik tego spotkania na 2:2. Kibice w wielkiej wkstazie wbiegli na murawę, a stewardzi pilnujący bezpieczeństwa podczas tego spotkania nie byli w stanie zapanować nad sytuacją. Ostatecznie ten mecz zakończył się remisem 2:2, ale po ostatnim gwizdku mieliśmy "dogrywkę". Piłkarze obu drużyn skoczyli sobie do gardeł, a sędzia Anthony Taylor sięgnął jeszcze do kieszeni, aby pokazać czerwone kartki. W bijatyce udział wzięli Curtis Jones z Liverpoolu i Doucoure z Evertonu. Poza nimi czerwoną kartkę otrzymał również Arne Slot, który całkowicie stracił nad sobą panowanie. Wcześniej takie zachowanie nie zdarzało się holenderskiemu trenerowi. Już niebawem Liverpool FC mierzy się u siebie z Wolverhampton Wanderers i będzie to spotkanie w ramach 25. kolejki Premier League. Everton natomiast pojedzie do Londynu na Selhurst Park, aby zmierzyć się z Crystal Palace Football Club.