Na kanwie wtorkowego finału warto również zauważyć, że do piłkarskiego życia wrócił Piotr Reiss z Lecha Poznań. Paolo Rossi zaczął zaczął rok 1982 jako zawodnik, który pauzuje w lidze włoskiej - zdyskwalifikowany w aferze "totonero", czyli "czarnego totka", a skończył ze "Złotą Piłką" tygodnika "France Football" dla najlepszego piłkarza w Europie. Piotr Reiss obecny rok zaczął od podroży w towarzystwie policjantów do Wrocławia, a wczoraj w Chorzowie biegał z Pucharem Polski. Piłkarskie życie potrafi być przewrotne. Rossi został zdyskwalifikowany na dwa lata - nie mógł zagrać w finałach mistrzostw Europy, które latem 1980 roku odbyły się we Włoszech. Wrócił na boisko pod koniec kwietnia 1982 roku i zdołał wystąpić tylko w trzech meczach ligowych Juventusu, po czym został powołany przez Enzo Bearzota do kadry na finały Mundialu w Hiszpanii, gdzie został najlepszym piłkarzem turnieju. Wczoraj Piotr Reiss z uśmiechem na twarzy wznosił Puchar Polski na murawie Stadionu Śląskiego w Chorzowie, po czym trofeum przekazał na ręce prezesa Lecha Poznań, Andrzeja Kadzińskiego. W tej scenie - cokolwiek symbolicznej - wrócił do piłkarskiego życia. Wcześniej klub dystansował się od Reissa i zawiesił go w prawach zawodnika. Teraz pokazał, że czas karencji dobiegł końca. Może nawet napastnik zagra w lidze na koniec sezonu 2008/2009, co jest jego wielkim marzeniem? Wcześniej w weekend dwóch piłkarzy aresztowanych w poprzednim tygodniu, wystąpiło w meczach ligowych swoich drużyn - Ireneusz A. dla Ruchu Chorzów oraz Tomasz M. dla Odry Wodzisław. Prokuratura we Wrocławiu nie ma nic przeciwko temu, a przynajmniej nie wysyła czytelnych sygnałów. Czyżby na śledczych podziałał przykład Sławomira Rutki, który - swego czasu grał w Koronie Kielce, a w lutym popełnił samobójstwo?! Z drugiej strony Mariusz Ujek już dawno pojechał do Wrocławia, aby wrócić do Bełchatowa i po krótkiej karencji grać w najlepsze, ba - był nawet powoływany do kadry przez Leo Beenhakkera. Już przykład Ujka pokazuje, że prokuratorzy zawodników traktują zupełnie inaczej, niż sędziów, których starają się pozbawić prawa sędziowania. Wina części zawodników zapewne była mała - mogę się nazywać ofiarami systemu. Ale pewnie wśród nich są i tacy, którzy organizowali ten proceder, a nawet wiedli w nim prym. PZPN tradycyjnie umywa ręce. Kluby działają po omacku. Śląsk Wrocław w poprzednim tygodniu rozwiązał kontrakt z Jackiem B., rezerwowym bramkarzem, który został aresztowany po finale Pucharu Ekstraklasy. Zupełnie inną postawę prezentuje prezes Odry, Ireneusz Serwotka, który mówi: "Dla mnie to nie Tomasz M., a Tomasz Moskal. A co do Śląska, to jeszcze zobaczymy, czy nie poniesie konsekwencji rozwiązania kontraktu z piłkarzem". Problemem w następnym tygodniu zajmie się Ekstraklasa S.A. i można się spodziewać gorącej dyskusji, pod hasłem - co z tymi piłkarzami?!