We wtorkowym spotkaniu kibice musieli bardzo długo czekać na to, aby ujrzeć piłkę wpadającą do siatki. Przez regulaminowe 90 minut żadna z ekip nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę, ale już dodatkowe pół godziny należało do Brazylijczyków. Bohaterem wieczoru był rezerwowy tego dnia Everton. Ten jeszcze w 72. minucie meczu zmieniał na placu gry Michela, a już 23 minuty później wpadł w ramiona wszystkich swoich kolegów. Popisał się wówczas kapitalną akcją po lewej stronie pola karnego, gdy ściął umiejętnie do środka i przymierzył technicznie w kierunku dalszego słupka. Meksykanie już się po tym ciosie nie podnieśli, nie byli w stanie, gdyż na domiar złego ostatnie dziesięć minut musieli grać w osłabieniu. Za nadmierną ostrość i dwie żółte kartki z boiska wyleciał Victor Alfonso Guzman. Tym samym tegoroczni zwycięzcy Copa Libertadores mają szansę na to, aby do dominacji na kontynencie południowoamerykańskim dorzucić dominację na całym globie. Muszą jednak wygrać niedzielny finał w Abu Zabi. A zadania nie będą mieli łatwego. Po drugi z rzędu oraz trzeci w historii triumf w klubowych mistrzostwach świata kroczyć chcą bowiem zwycięzcy Ligi Mistrzów. Real Madryt w drugim półfinale z pochodzącą ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich Al-Jazirą zmierzy się w środę o 18. Gremio Porto Alegre - CF Pachuca 1-0 po dogrywce. Raport meczowy