Jakub Kiwior to niekwestionowane objawienie końcowej fazy sezonu 2024/2025. Dotychczas polski obrońca większą meczów spędzał na ławce rezerwowych, będąc bardzo dalekim od regularnej gry. Sytuacja zmieniła się, kiedy to kontuzji doznał Gabriel Magalhaes. Wówczas szkoleniowiec "Kanonierów" Mikel Arteta zdecydował się postawić właśnie na Polaka. Wybór ten okazał się całkowicie słuszny, choć początkowo zapewne wielu kibiców obawiało się, że polski defensor będzie "piętą achillesową" drużyny, która w tamtym czasie przygotowywała się do starcia z Realem Madryt. Kiwior udowodnił jednak swoją wartość, rozgrywając fenomenalny dwumecz, w którym to stanowił o sile defensywy londyńskiego zespołu. Dzięki jego świetnej grze Arsenal dwukrotnie zwyciężył z "Królewskimi", a w konsekwencji zameldował się w pierwszym od niemal dekady półfinale Ligi Mistrzów. Błysk geniuszu Jakuba Kiwiora. Potrzebował tylko 3 minut, aby strzelić gola Dotychczas Kiwior był chwalony głównie za swoje walory defensywne. Okazuje się jednak, że obrońca reprezentacji Polski nie najgorzej odnajduje się również po drugiej stronie boiska. Udowodnił to podczas ligowego spotkania z Crystal Palace, w który to potrzebował niespełna 3 minut, aby wyprowadzić swoją drużynę na jednobramkowe prowadzenie. Wszystko wydarzyło się przy okazji rzutu wolnego. Futbolówka została posłana w pole karne, w który już czekał świetnie ustawiony Kiwior. Obrońcy rywali kompletnie nie zwrócili uwagi na polskiego defensora, co okazało się koszmarnym błędem. Niekryty Kiwior wyskoczył do piłki i skierował ją prosto w światło bramki Deana Hendersona. Angielski golkiper mógł tylko bezradnie patrzeć, jak perfekcyjny strzał Kiwiora wpada do siatki. Tym sposobem 25-latek zaliczył swoje premierowe trafienie w tym sezonie. Niestety trafienie Kiwiora nie przekuło się na końcowy sukces drużyny Mikela Artety. W 27. minucie Eberechi Eze doprowadził bowiem do wyrównania stanu rywalizacji. Na kilka minut przed końcem pierwszej połowy Arsenal znów wyszedł na prowadzenie, tym razem po golu Leandro Trossarda. W pewnym momencie przewaga "Kanonierów" mogła wzrosnąć do dwóch bramek, a to za sprawą trafienia Gabriela Martinellego, lecz po interwencji VARu zostało ono anulowane. Do ponownego remisu doprowadził natomiast Jean-Philippe Mateta. Gol Francuza był zarazem ostatnim, który tego dnia padł na Emirates Stadium.