Przed startem obecnego sezonu Premier League wydawało się, że mistrzem zostanie Manchester City, a przynajmniej na ten zespół wskazywała zdecydowana większość ekspertów zajmujących się tą ligą. Szybko stało się jednak jasne, że Pep Guardiola i jego piłkarze na pewno nie powtórzą sukcesu sprzed roku. W związku z tym wydawało się, że być może w końcu to Arsenal sięgnie po tytuł, na który czeka już tak długo. Jednak nie wszystko stracone. Lewandowski może zdążyć. Znamy plan Barcelony Trudno było bowiem oczekiwać, że Liverpool prowadzony przez nowego trenera tak szybko przyjmie jego filozofię i wykona tak duży krok naprzód w swoim rozwoju. Tak się jednak stało i Liverpool zaskakująco mocno odskoczył całej goniącej go stawce. Przewaga "The Reds" jest na tyle duża, że jeszcze przed 33. kolejką jasne było, że podopieczni Arne Slota mogą zapewnić sobie tytuł. Liverpool nie został mistrzem. Duża zasługa Kiwiora Przed tą serią gier Liverpool miał bowiem na koncie 76 oczek, Arsenal zaś 63, a zespół Mikela Artety miał pewne prawo być zmęczony po rywalizacji z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Hiszpański szkoleniowiec zdecydował się jednak na kilka zmian, które pozwoliły utrzymać świeżość drużyny i pokonać Ipswich aż 4:0. Już wtedy jasne stało się, że Liverpool w Wielką Niedzielę tytułu nie przypieczętuje, mimo tego, że sam pokonał Leicester 1:0. Co jednak istotne z polskiej perspektywy, w meczu z Ipswich ponownie w barwach Arsenalu zagrał Jakub Kiwior. Polak znów spisał się bardzo dobrze. "Kontynuował swoją imponującą formę, prezentując kolejny solidny występ. Hirst wypadł w meczu z Polakiem równie źle jak Kylian Mbappe na Bernabeu" - tak ocenę 6/10 wystawioną naszemu kadrowiczowi uzasadnili dziennikarze "Goal.com". FC Barcelona ogłosiła ws. Lewandowskiego. Hiszpanie bez złudzeń, bolesne słowa Punkt więcej reprezentant Polski otrzymał od wystawiających noty dla "charleswatts.football". Ci występ naszego reprezentanta ocenili na siedem w dziesięciostopniowej skali. "Bardzo komfortowe spotkanie, dobry z piłką przy nodze" - czytamy w uzasadnieniu. Tę samą notę Polakowi wystawili dziennikarze "arsenalinsider.com". "Podobnie jak Saliba, Kiwior nie był specjalnie niepokojony przez zawodników Ipswich, ponieważ utrzymał swój rekord jako niepokonany, gdy zaczynał mecz w pierwszym składzie dla Arsenalu" - czytamy. Śmiało można powiedzieć, że pod względem formy Jakub Kiwior przechodzi swój najlepszy moment od dnia, w którym trafił do Arsenalu. Polak wskoczył do składu w miejsce kontuzjowanego Gabriela i spisuje się znakomicie. Być może ten okres będzie dla Kiwiora przełomem w jego karierze w Anglii.