Sepp Blatter to dziś jeden z najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Sęk w tym, że rządzi światowym futbolem raczej jak wschodni satrapa, a nie demokratyczny przywódca. Lista tytułów i odznaczeń jakie otrzymał szef FIFA jest imponująca. Ma w prywatnej kolekcji francuską Legię Honorową, japoński Order Wschodzącego Słońca, a nawet szlachectwo nadane przez malajskiego Sułtana Parangu. Władze RPA, którym FIFA podarowała mundial, jako pierwszemu krajowi w Afryce, obsypał Blattera odznaczeniami wszelkiego typu. Na deser Uniwersytet Nelsona Mandeli w Puerto Elizabeth przyznał mu tytuł doktora honoris causa w dziedzinie filozofii. Macha szabelką nawet na Unię Europejską Blatter czuje się bardzo mocny. Nie waha się toczyć wojen z Unią Europejską, uważa, że FIFA może ograniczyć liczbę obcokrajowców w klubach piłkarskich do pięciu, choć jest to niezgodne z prawem o swobodnym przepływie pracowników w obrębie UE. Ilekroć Blatter popada w konflikt z prawem, zawsze powtarza hasło, że politycy nie powinni się mieszać do futbolu. Tymczasem FIFA i światowy futbol zżera korupcja w stopniu nienotowanym w historii. Brytyjski dziennikarz śledczy, Andrew Jennings twierdzi, że proceder korupcyjny opanowała FIFA w 1974 roku, gdy prezydentem został Brazylijczyk Joao Havelange. W piłce pojawiły się pierwsze poważne pieniądze, a wraz z nimi łapówki. Brazylijczyk miał m.in. tajne konszachty z właścicielem firmy Adidas. Olbrzymie kwoty płynęły też do prywatnych kieszeni ze sprzedaży praw marketingowych i telewizyjnych, na które przetargi regularnie wygrywała tajemnicza firma International Sports and Leisure (ISL). Walizka ze 100 tys. dolarów za głos? Gdy Havelange ustąpił w 1998 roku, na Kongresie w Paryżu Blatter pokonał w walce o prezydenturę FIFA Szweda Lenarta Johanssona. A jak twierdzi były szef somalijskiego związku piłkarskiego - Farah Addo, Szwajcar tę prezydenturę sobie kupił. Somalijczyk ujawnił, że dzień przed wyborami do 18 szefów związków z Afryki, którzy chcieli poprzeć jego rywala, zapukał tajemniczy wysłannik i każdemu wręczył kopertę ze 100 tys. dol. Warunek tego prezentu był jeden - byle głosowali na Blattera. Z wszystkich, których odwiedził ów wysłannik wyłamał się tylko Addo, który opowiedział o łapówkach dziennikarzom. Mimo to Blatter wybory wygrał. Także dlatego, że przychylni mu działacze oddawali głosy za ... nieobecnych. Blatter tłumaczył później, że owszem, do wizyt w pokojach rzeczywiście dochodziło, a walizki pełne dolarów trafiały do szefów federacji. Według niego nie chodziło jednak o kupowanie głosów, ale o dobro futbolu. Po prostu pieniądze trafiły do najbardziej potrzebujących krajów. Komitet Wykonawczy FIFA nie wszczął nawet postępowania. Za to Addo dostał dziesięcioletni zakaz pracy w futbolu. Za pierwszej kadencji Blattera FIFA straciła prawie pół miliarda dolarów. Były to koszty współpracy z ISL, która zbankrutowała. Syndycy wykryli w jej budżecie specjalny fundusz na łapówki dla działaczy. W ciągu ostatnich dwóch lat ISL miała na nie wydać nawet 15 mln dol. Michel Zen-Ruffinen, usunięty przez Blattera sekretarz generalny FIFA stwierdził, że ISL była pośrednikiem nagradzającym oddanych Blatterowi działaczy. Przez 20 lat działalności firma miała wypłacić im około 70 milionów dolarów! Struktura mafijna FIFA - Blatter zorganizował FIFA na wzór organizacji mafijnej. Ludzie, którzy oddają głosy na Blattera zawsze mogą liczyć na jego wsparcie. Bez względu na fakty i siłę zarzutów. Chodzi tylko o to, by nikt spoza FIFA nie mógł kontrolować pieniędzy, które przechodzą przez futbol - twierdzi Jennings. W 2006 roku media wykryły, że pochodzący z Trynidadu i Tobago Jack Warner, prawa ręka Blattera, nielegalnie zarobił milion dolarów handlują należącymi do federacji biletami na mundial w Niemczech. FIFA ukarała Warnera grzywną 250 tysięcy dolarów i... naganą. Podczas mundialu w RPA media przyłapały Jacka Warnera na tym samym: znów nielegalnie handlował oficjalnymi biletami FIFA. Blatter nie mógł jednak stracić człowieka, który jako szef CONCACAF (odpowiednik UEFA, zrzeszający kraje Ameryki Północnej i Środkowej) zapewnia mu w wyborach aż 40 głosów (20 proc.). Przed wyborami 2002 roku FIFA wpompowała miliard dolarów w "rozwój futbolu" na Bahamach i innych krajach Ameryki Środkowej, z czego sporo poszło na łapówki, które zapewniły Blatterowi drugą kadencję. Kiełbasa przedwyborcza w RPA Tuż przed mundialem w RPA Blatter zapowiedział, że w 2011 r. będzie się ubiegał już o czwartą kadencję. Ogłaszając to na kongresie FIFA w Johannesburgu oznajmił, że każda z 208 federacji narodowych dostanie w tym roku 250 tysięcy dolarów premii, każda z sześciu kontynentalnych - po 2,5 miliona. Sala odpowiedziała mu wiwatami. Blatter urodził się po to, żeby zostać działaczem. W młodości grał w piłkę, ale kiedy 18-letnim napastnikiem zainteresował się klub Lausanne Sport, ojciec kazał synowi iść na studia z zarządzania i ekonomii. Po ich skończeniu został szefem PR Izby Turystycznej w Kantonie Valais, z którego pochodził. Później działał jako sekretarz generalny Szwajcarskiej Federacji Hokeja na Lodzie oraz dyrektor ds. sportu w firmie Longines. W 1972 r. stanął na czele pierwszej organizacji. Został prezydentem Światowego Towarzystwa Przyjaciół Pasów do Pończoch. W 1975 roku wrócił do świata futbolu. Podjął pracę w FIFA, najpierw przez sześć lat jako Dyrektor Techniczny, później przez 17 jako Sekretarz Generalny. To wówczas nauczył się działać w strukturach organizacji, którą właśnie w tym czasie ogarnęła korupcja. Po mundialu dla Rosji i Kataru Niedawno FIFA zdecydowała, że mundial w 2018 roku odbędzie się w Rosji, a w 2022 w Katarze, którego emir planuje wydać ponad 50 miliardów dolarów, budując w kraju o powierzchni Województwa Mazowieckiego 12 nowoczesnych, klimatyzowanych stadionów - średnia temperatura w czerwcu i lipcu wynosi tam 46 stopni w cieniu. Wzburzenie wzbudził jednak nie tylko wybór Rosji i Kataru, ale przede wszystkim atmosfera skandalu, w którym przeprowadzono wybory. Tuż przed nimi dwaj działacze FIFA - Nigeryjczyk Amos Adam i Reynald Temari z Tahiti przyjęli łapówki za obietnicę głosów od amerykańskich lobbystów, którzy okazali się potem dziennikarzami "Sunday Timesa". Pierwszy wziął 500 tysięcy funtów, drugi - 1,5 miliona, zapewniając przy tym solennie, że w FIFA każdy głos jest do kupienia. Gdy sprawa wyszła na jaw zostali tylko zawieszeni. FIFA to rodzina, która wyklucza wyłącznie nielojalnych, a nie nieuczciwych. Dlatego władze najbardziej nawet skorumpowanej lokalnej federacji piłkarskiej mogą liczyć na wsparcie szefa FIFA. Przekonały się o tym kolejne polskie rządy w wojnach z PZPN. Argument FIFA i UEFA jest zawsze ten sam: "Ręce precz od futbolu, bo wykluczymy wasze kluby i reprezentację z rozgrywek". I każdy zabiera ręce, bo zbyt dużo ma do stracenia. Polska jest przecież gospodarzem Euro 2012. I nikogo w FIFA nie obchodzi, że szkolenie młodzieży w Polsce leży odłogiem, a prokuratura wrocławska postawiła już ponad 300 osobom z polskiej piłki zarzuty korupcyjne.