Okazuje się, że polska Ekstraklasa nie była wcale najbardziej "egzotycznym" kierunkiem, jaki obrał były szkoleniowiec Wisły Kraków Kiko Ramirez. Hiszpan kilka miesięcy temu zakotwiczył w lidze indyjskiej. Pracuje jako szkoleniowiec Odisha FC i doświadcza na własnej skórze blasków i cieni tamtejszego futbolu. Za Ekstraklasą jednak tęsknić nie musi, bo w lidze indyjskiej pojawia się coraz więcej graczy, którzy mają za sobą przygodę z polską ligą. Wystarczy wspomnieć, że w dniu, kiedy w Polsce będzie się siadać do wigilijnych stołów, w Indiach rozegrany zostanie mecz, w którym były gwiazdor Cracovii Javi Hernandez, pod wodzą byłego trenera Wisły, czyli Ramireza, zmierzą się z innym byłym piłkarzem "Pasów", Korony oraz Wisły Płock - Airamem Cabrerą. Będzie to starcie Odisha - FC Goa. - Nie było tu mowy o przerwie świątecznej i wyjeździe do Hiszpanii, bo w piątek gramy normalnie mecz ligowy. Nie ma żadnej przerwy w rozgrywkach ze względu na graczy z Europy - wyjaśnia Kiko Ramirez w rozmowie z Interią. - Nie jest to wszystko łatwe. Ale takie jest życie trenera. Kiko Ramirez. "Mała Ekstraklasa" w Indiach I przyznaje, że w indyjskim futbolu "zaroiło się" ostatnio od Hiszpanów. - Mam w drużynie "swoich" graczy, z których jednego doskonale znacie, bo grał w Krakowie. To Javi. Radzi sobie tutaj świetnie. Zmieniłem mu nieco pozycję, bo teraz gra na dziesiątce - wyjaśnia szkoleniowiec. Były piłkarz Cracovii jest w Indiach dużo dłużej, niż sam Ramirez. - Wcześniej Javi występował w ATK Mohun Bagan. Jest już dobrze zaadoptowany w tutejszych realiach. On ma dobrą charakterystykę do tej ligi. Ma dobre uderzenie, dobrze wykonuje stałe fragmenty gry. Został wybrany najlepszym zawodnikiem ligi poprzedniego miesiąca, strzelał gola za golem - chwali były trener "Białej Gwiazdy". Hiszpanów w zespole ma więcej. - Ściągnąłem też Aridaia Cabrerę z Las Palmas. To, że zajmujemy miejsce w środku tabeli to przede wszystkim kwestia jakości piłkarzy zagranicznych. Bo jesteśmy jednym z najmłodszych zespołów ligi. Mam w drużynie sporo nastolatków, juniorów - wskazuje. W jednym z najmocniejszych zespołów ligi indyjskiej występuje też inny "stary znajomy" z Ekstraklasy - były gwiazdor Górnika Zabrze Igor Angulo. - W tym sezonie gra w Mumbai City, gdzie również jest jednym z czołowych snajperów rozgrywek. Obecnie panuje tu moda na futbol w stylu hiszpańskim. Chcą mieć tu zawodników hiszpańskich po to, by móc grać w stylu zbliżonym do tego znanego z La Liga - podkreśla Ramirez. Jednym z największych wyzwań dla piłkarzy i trenerów z Europy w Indiach jest przystosowanie się do tutejszego klimatu. - Trzeba tu rywalizować przy bardzo dużej wilgotności i w wysokiej temperaturze. Dlatego przed sezonem konieczny był okres aklimatyzacji. Treningi musimy odbywać o ósmej rano, bo później już robi się bardzo gorąco - przyznaje Hiszpan. - W tej chwili mamy tu 29 stopni na termometrze - sprawdza. Wiele rzeczy odróżnia realia indyjskiej ligi od tego, do czego przyzwyczajeni są piłkarze w Europie. - Mecze gramy co cztery - pięć dni. W Indiach gra się tak często, że praktycznie codziennie w telewizji jest transmitowany jakiś mecz. Teraz, w dobie pandemii, ludzie żyją tą ligą bardziej on-line i w telewizji, niż na żywo - wyjaśnia Ramirez. - Na trybunach nie ma bowiem kibiców z racji ograniczeń związanych z koronawirusem. Gdy pracowałem w Polsce, na stadionach mieliśmy licznie zgromadzoną publiczność, masy fanów. A tutaj musimy obecnie grać na pustych obiektach. To olbrzymia różnica - wyznaje. Piłkarsko liga indyjska i polska to dwa bieguny. Kompletne przeciwieństwa. - Charakterystyka tutejszych zawodników najczęściej jest taka, że są to piłkarze szybcy, ale często niżsi, niż np. przeciętni gracze polskiej Ekstraklasy. W Polsce zawodnicy najczęściej są potężniej zbudowani, niż ci w Indiach. Tutaj futbol opiera się bardziej na technice i szybkości. Natomiast w Ekstraklasie - na sile fizycznej, pojedynkach. To zupełnie inne rodzaje piłki - podkreśla Ramirez. I dodaje: - Liga indyjska to liga mniej rozwinięta taktycznie od polskiej. Wszystkie zespoły muszą się też liczyć z ważnym ograniczeniem: w składzie może być tylko czterech obcokrajowców. A to oznacza, że w wyjściowym składzie mamy po siedmiu graczy lokalnych. Natomiast to spora różnica, czy masz tych siedmiu graczy bardzo młodych, jak w naszym przypadku, czy też takich z większym doświadczeniem. Co ciekawe, zawodnikiem z zagranicy nie może być bramkarz. Dlatego wszyscy golkiperzy są rodzimego pochodzenia. W drugim meczu Hiszpana w tamtejszej lidze podopieczni Ramireza zanotowali wynik 6-4, co wiele mówi o ofensywnym nastawieniu lokalnych drużyn, ale też o jakości gry defensywnej. - To był szalony mecz. Tutaj spotkania są bardzo intensywne, jeśli chodzi o tempo, ale w drugich połowach widać już po zawodnikach ten wysiłek - wskazuje. Wtedy łatwiej o utratę bramek. - Nie ma tu zbyt wielu ekip nastawionych na grę defensywną, raczej wszystkie stawiają na atak. Co kolejkę zdarzają się naprawdę piękne bramki, bo akurat poziom techniczny tutejszych graczy jest wysoki - uważa. Jak wypada liga indyjska w porównaniu z bardziej znanymi rozgrywkami w Chinach, dokąd od dawna ściągają naprawdę znani europejscy gracze? - Tutaj nie płaci się aż takich milionowych kontraktów czy nie robi aż takich wielkich transferów, jak w lidze chińskiej. Natomiast w Indiach sezon trwa tu stosunkowo krótko - od listopada do marca. Wielu graczy przybywa tu skuszonych perspektywą tego, że w kilka miesięcy mogą zarobić tyle, ile w innych drużynach w rok - wyjaśnia Ramirez. Kiko Ramirez. W Indiach grają też Polacy Ramirez doskonale wie, że w Indiach nie brakuje też polskich piłkarzy. Grają tam Łukasz Gikiewicz oraz Ariel Borysiuk. Czy natomiast uważa, że dałoby się kogoś z indyjskich graczy ściągnąć do Ekstraklasy? Czy ze względu na różnice w stylu gry to mało sensowne? - Nie mówię, że nie dałoby się sprowadzić któregoś z tutejszych graczy do polskiej ligi. Jednak nie mógłby to być obrońca. Ale już np. szybkiego napastnika z Indii? Czemu nie - ocenia. I podkreśla: - Na pewno tutejszy futbol jest w fazie rozwoju. Wciąż królującą tu dyscypliną jest krykiet. Natomiast jest tu duży nacisk na promocję futbolu. Jak to się w ogóle stało, że Kiko Ramirez rozpoczął swoją przygodę z Indiami? - DV7 czyli agencja Davida Villi, z siedzibą w Nowym Jorku, skontaktowała się ze mną. Poszukiwali trenera odpowiedniego do tego projektu. Odisha to klub stawiający przede wszystkim mocno na szkolenie młodzieży. Jest tu dobra baza treningowa, wiele boisk, stadion nowej generacji - tłumaczy. - Chcą mieć młode talenty, chcą inwestować w akademię. I chcą mieć trenerów oraz piłkarzy z Hiszpanii, bo pragną grać, jak Hiszpanie. Jak podkreśla, cel jest taki, by w przyszłości niektórzy z tych graczy byli w stanie wspomóc reprezentację narodową Indii. Kiko Ramirez w covidowej bańce w Indiach Obecnie największą trudnością i wyzwaniem, z jakim mierzą się w Indiach piłkarze i trenerzy z Europy, są drastyczne ograniczenia związane z COVID-19. - Na pewno nie jest łatwo, żyjemy w bańce covidowej. Nie możemy mieć kontaktu prawie z nikim. Zawsze musimy poruszać się w maseczkach, jesteśmy zamknięci ciągle w jednym miejscu. Nawet na plażę nie bardzo jest, jak pójść. Naprawdę jest ciężko pod tym względem - nie ukrywa. Trudno byłoby mu w ogóle poznać ten kraj w takich warunkach, gdyby nie to, że przezornie pojawił się w Indiach na długo przed startem sezonu. - Osobiście przybyłem do Indii już we wrześniu. Tak, by poznać nieco kraj, tutejszy futbol. Kiedy przyjechałem, trwała jeszcze pora deszczowa, lało bez przerwy i było bardzo wilgotno. Ale kontrasty też są piękne. Indie to też kraj wspaniałej przyrody, życia bardzo zbliżonego do natury. Ludzie tu są bardzo uczynni, serdeczni i bardzo pokojowo nastawieni. Choć oczywiście większość z nich ma niełatwe życie, pod względem ekonomicznym. Obserwujemy to choćby podczas drogi autokarem do centrum treningowego. To sprawia, że dociera do nas, jakie szczęście mamy, że nas nie dotykają takie problemy - podkreśla Hiszpan. I dodaje: - Zanim rozpoczął się sezon, wszyscy musieliśmy przejść kwarantannę. Miałem jednak to szczęście, że - zważywszy, że przyjechałem do Indii wcześniej - miałem jeszcze czas na zwiedzanie kraju, zanim zostaliśmy zamknięci w bańce. Wtedy miałem szansę np. biegać rano po plaży, obserwować pracę tutejszych rybaków. Byłem zachwycony zwierzętami, przyrodą. Niestety, od kiedy zaczęło się przebywanie w bańce, musiałem z takiej swobody zrezygnować. Teraz nasza codzienność to głównie mecze i treningi. Trudno w to uwierzyć, ale przez kilka miesięcy piłkarze i trenerzy z Europy są właściwie skazani tylko na własne towarzystwo. - Teraz, gdy jesteśmy w bańce, nawet do restauracji czy na piwo nie mamy szans się wybrać - przyznaje Ramirez. Za moment pod względem pandemicznym może być jeszcze trudniej. - Martwię się, bo w Indiach nie dla każdego wystarczy szczepionek. Wariant Omikron powoli zaczyna tu się rozwijać i może spowodować wielkie problemy. My jesteśmy oczywiście zaszczepieni, ale martwię się o tutejszych mieszkańców. W obliczu życia w totalnej izolacji Ramireza czekają w Indiach specyficzne święta. - To będą smutne święta, bo bez rodziny. Na szczęście są te wszystkie udogodnienia technologiczne, możliwości komunikacji, jak WhatsApp - wzdycha. Na hiszpańskie potrawy świąteczne też raczej nie ma co liczyć. Na szczęście jesienią, jeszcze przed kwarantanną, hiszpański szkoleniowiec miał szansę przetestować nieco lokalną kuchnię. Aczkolwiek nie jest do niej przekonany. - Pali potem od tych przypraw w gardle tak, że człowiek prawie zieje ogniem, jak wasz Smok Wawelski - żartuje. Były trener Wisły zapewnia, że jest na bieżąco z tym, co dzieje się w polskiej lidze. - Nie martwcie się, cały czas śledzę Ekstraklasę - zapewnia. - "Biała Gwiazda" nie ma się najlepiej, widzę to. Choć ten ostatni mecz z Bruk-Betem był już nieco lepszy w wykonaniu krakowskiej ekipy. Natomiast totalnie zaskakuje mnie to, co się stało z Legią Warszawa. Cieszy mnie, że Raków mojego byłego współpracownika Goncalo Feio dobrze sobie radzi, podobnie, jak Ivi Lopez. I podkreśla: - Kiedy tutaj skończy się sezon, będę monitorował różne rynki. Czytaj również: WAGs piłkarzy polskich boisk - nie takie, jak myślicie