Śledziu, won! 16 października, Koszalińska Gwardia wydaje oświadczenie: „Od jakiegoś czasu w akademii piłkarskiej naszego klubu pracuje były policjant Paweł Ś., który był w pionie kryminalnym, a w dodatku inwigilował nasze środowisko. Sporo osób miało przez niego problemy. Zarząd był głuchy na nasze apele w tej sprawie i nic z tym nie zrobił! Dlatego jesteśmy zmuszeni podjąć radykalne kroki. Nie możemy sobie pozwolić na szykany ze strony kibicowskiej Polski, bo sami trzymamy się pewnych ustalonych reguł i zasad. I chcemy być fair wobec naszych przyjaciół ze zgód oraz innych ekip. Żądamy natychmiastowego zwolnienie tego pana ze stanowiska trenera grup młodzieżowych. Dlatego do odwołania od dnia dzisiejszego 16.10. rozpoczynamy bojkot, który będzie polegał na tym, że na meczach u siebie i na wyjazdach nas nie będzie! A sektor będzie świecił pustkami... jakiekolwiek formy prowadzenia dopingu czy wieszania flag nie będą miały miejsca. Może jak nas zabraknie, to docenicie”. 19 października, Gwardia Koszalin wygrywa 3:0 z rezerwami Kotwicy Kołobrzeg w rozgrywkach IV ligi. - Było widać skutki bojkotu? Jarosław Burzak, prezes Gwardii Koszalin: - W sektorze zajmowanym przez najbardziej zagorzałych kibiców faktycznie znajdowała się niewielka liczba kibiców. Czy miało to związek z bojkotem? Być może. Miało. Oczywiście, że miało. Były policjant w Gwardii Listopad 2023 roku, Akademia Piłkarska Gwardia Koszalin chwali się na Facebooku, że trzech jej trenerów podniosło kwalifikacje i ukończyło kurs UEFA B. Na jednym z zamieszczonych na profilu zdjęć znajduje się Paweł Śleziak. Pod postem prawie 20 komentarzy, wszystkie w pozytywnym tonie: „Brawo”, „Gratulacje”, „To są fachowcy”. Ani śladu pseudokibicowskiej narracji: „Śledziu, won!”. Rok później Paweł Śleziak przez kibicowską grupę Koszalińska Gwardia nazywany jest „Pawłem Ś.”. To efekt pokrętnej logiki „sztywnych” czy „prawilnych”, posługując się żargonem kryminału, środowisk kibolskiej Polski. Śleziak to bowiem były policjant, człowiek od lat blisko związany z piłką nożną, w internecie odnaleźć można informacje o jego grze dla drużyny Policja Koszalin w lidze szóstek albo wydatnej pomocy w zorganizowaniu charytatywnego turnieju, podczas którego zbierane były środki na terapię nowotworową aspiranta Damiana Borkowskiego, policjanta KMP - Koszalin. Policja nie udziela informacji o karierze Śleziaka, ale nieoficjalnie dowiadujemy się, że podczas pracy w mundurze przeciwdziałał również łamaniu prawa wśród ludzi wywodzących się ze środowisk kibicowskich. Jako że przez lata był równocześnie dość zaangażowanym kibicem Gwardii Koszalin, część kiboli uznała go za „zdrajcę”. Śleziak ma prawo być trenerem - Część kibiców Gwardii domaga się zwolnienia Śleziaka. Jak pan na to reaguje? Jarosław Burzak, prezes Gwardii Koszalin: - Kibice mają prawo do własnych poglądów i zachowań. Klub nie będzie wystosowywał żadnego oficjalnego stanowiska. - Czysto po ludzku: jest to dla pana trudna i niewygodna sprawa? - Oczywiście, że tak. Nie jest to przyjemna sprawa. I nie jest to sprawa, która służy klubowi. Mieliśmy problemy strukturalne i finansowe, w nowy sezon weszliśmy z młodym zespołem, osiągamy dobre wyniki, wsparcie z trybun bardzo by pomogło. Będziemy tylko tracić na graniu bez kibiców. - Wiedział pan, jak wygląda przeszłość trenera Śleziaka i że może wiązać się to z napięciami na tle kibicowskim? - Nie przewidywałem problemów. Oczywiście, wiedziałem, jaką wcześniej miał pracę, że przeszedł na emeryturę policyjną. Nie uważałem jednak, że mogłoby mieć to jakikolwiek związek z tym, czym w klubie zajmuje się aktualnie, czyli z trenowaniem dzieci. - Brzmi to absurdalnie, ale podjął pan próbę pertraktacji z bojkotującymi kibicami? Przekonania ich, że ich bunt to stawianie się po stronie bandytów? - Ani ja nie kontaktowałem się z kibicami, ani kibice nie kontaktowali się z klubem. Przyjęliśmy do wiadomości ich stanowisko. Poszło w eter. W środowisku zrobiła się burza. Uważam, że jeśli Paweł Śleziak chce być trenerem młodzieży, to tym trenerem młodzieży ma prawo być, tym bardziej że jest w tym dobry. Nie mogę mu tego zakazać, bo komuś nie podoba się, że kiedyś był w policji. - Stanowisko kibiców w żaden sposób nie wiąże się z optyką klubu, tak? - To jest oczywiste. Ucieczka tajemniczego inwestora i rozpad w Koszalinie Wobec sprawy trenera Śleziaka zabrzmi to jak nieśmieszny żart, ale Gwardia Koszalin powstała tuż po II wojnie światowej jako... Milicyjny Klub Sportowy. W minionej dekadzie zadomowiła się w III lidze, a w sezonie 2017/18 grała nawet w lidze II, w której rywalizowała wówczas chociażby z ŁKS-em, Wartą Poznań czy Radomiakiem. Potem była już jednak tylko degrengolada, w 2021 roku spadła do IV ligi i do tej pory się z niej nie wydostała, choć nadzieje były olbrzymie, a nakłady finansowe niezdrowo nieprzystające do warunków rozgrywek, w których przyszło jej się zagrzebać. Było lato 2022 roku, w klubie pojawił się tajemniczy inwestor. Już samo określenie „tajemniczy” brzmi podejrzanie, ale ludzie Gwardii wykazywali się niezdrowym podnieceniem: twierdzili, że choć to człowiek niewystępujący pod nazwiskiem, to na pewno bardzo majętny i wpływowy. Norbert Skórzewski, świetnie poinformowany lokalny dziennikarz, błyskawicznie ujawnił, że to dość błędne założenie. Adrian Dowhun, bo tak nazywał się nowy sponsor klubu, wcale nie posiadał wielkich pieniędzy, ale za to wyspecjalizował się w nawijaniu makaronu na uszy spod znaku przaśnego powiedzenie, które królowało w polskim futbolu przełomu XX i XXI wieku: „Nikt wam tyle nie da, ile my obiecamy”. Gwardia, wciąż grająca na piątym poziomie rozgrywkowym, zaczęła kusić piłkarzy pensjami, których wysokość często przekraczała zupełnie nierynkowe 10 tysięcy złotych. Tak do klubu ściągnięto na przykład trzykrotnego reprezentanta Polski, Michała Masłowskiego, który niedługo później musiał jednak... zatrudnić się w sklepie ze sprzętem RTV/AGD. Gwardia przestała być wypłacalna, narastały długi. W międzyczasie pojawiła się kuriozalna obietnica budowy nowego stadionu za 200 milionów w polskiej walucie, nie udało się awansować do III ligi, z miasta ulotnił się Dowhun, który żadnym prężnym biznesmenem nie jest: zawodowo inwestuje cudze pieniądze na giełdzie. - Wspomniał pan o problemach strukturalnych i finansowych, ale też młodej drużynie. Wyciągnęliście wnioski po błędach z niedalekiej przeszłości, kiedy piłkarzom oferowaliście pięciocyfrowe kwoty w kontraktach, a awansu do III ligi uzyskać się nie udało? Jarosław Burzak, prezes Gwardii Koszalin: - Problemy finansowe spowodowały, że trzeba było zredefiniować sposób działania. Próbowaliśmy stawiać na piłkarzy z dość znanymi nazwiskami, ogranych w wyższych ligach i to nie wypaliło. Paradoksalnie, wyszło na dobre, bo szansę w pierwszej drużynie Gwardii dostała duża grupa juniorów i świetnie sobie radzi, do czego przygotowali ich trenerzy z naszej akademii. - Wobec jak dużej grupy piłkarzy Gwardia Koszalin ma zaległości finansowe? - Mamy zaległości. Dużo zaległości. I jeszcze przez dłuższy czas będziemy je spłacali... Niech to umrze śmiercią naturalną Trapionej najróżniejszej maści problemami Gwardii Koszalin dochodzi kolejne zmartwienie: jak rozwiązać sprawę Pawła Śleziaka? Zwolnienie z pracy legalnie zatrudnionego, niełamiącego prawa, chcącego rozwijać się w zawodzie trenera człowieka byłoby ugięciem się wobec więziennej logiki: braku akceptacji dla służb mundurowych. Oddanie władzy kibolom to najgorsze z możliwych rozwiązań, w Polsce mieliśmy mnóstwo tego przykładów. Wisła Kraków znalazła się o krok od upadku, bo rządzili nią bandyci z „Sharksów” na czele z niesławnym „Miśkiem”. Ruch Chorzów przez lata okradali i terroryzowali gangsterzy z „Psycho Fans”. Dopiero redaktor Jakub Białek z Weszło opowiadał historię 19-letniego piłkarza Macieja Kurowskiego, którego kibole pobili na oczach policji, a teraz niszczą mu karierę, bo nie chce zmienić swoich zeznań - przy milczącej aprobacie władz klubów wyrzucili go z Podlasia Biała Podlaska i próbują wypchnąć ze Stomilu Olsztyn. - Jak Paweł Śleziak zareagował na oświadczenie Koszalińskiej Gwardii? Jarosław Burzak, prezes Gwardii Koszalin: - Spytałem go, czy ma to wpływ na jego pracę. Powiedział, że nie. - Pan wierzy, że ta sprawa rozejdzie się po kościach? - Jestem tą historią zaskoczony i trochę rozczarowany, nie ukrywam. Dla mnie najważniejsze jest dobro klubu. Myślałem, że kibice też potrafią przełożyć tę wartość nad personalne rozgrywki czy antypatie, a okazało się zgoła inaczej. Skontaktowaliśmy się również z samym zainteresowanym. Nie chciał rozmawiać. Przekazał tylko krótką wiadomość. Paweł Śleziak, trener akademii Gwardii Koszalin: - Zostaję w klubie. Jest jak jest, samo życie. Ja się w to nie pcham. Niech to sobie umrze śmiercią naturalną. Jan Mazurek