Przemysław Kaźmierczak, pomocnik Pogoni Szczecin, włożył sporo zdrowia w spotkanie z Wisłą Kraków. Może być jednak zadowolony ze swojej postawy. "Portowcy" zremisowali bowiem na Reymonta 1:1, po bramkach Claudia Milara i Tomasza Frankowskiego.
- Jak pan oceni niedzielne spotkanie?
- Pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę. W końcu się przełamaliśmy, bo w ostatnich meczach nie szło nam zupełnie. W pierwszej połowie Claudio (Milar - przyp. red.) strzelił jeszcze jedną bramkę, ale sędzia jej nie uznał, gdyż dopatrzył się spalonego. W drugiej Wisła już nas mocno przycisnęła, ale uważam, że remis jest sprawiedliwy.
- Czy wy po strzeleniu bramki w 26. minucie nie za bardzo się cofnęliście? Gdy drużyna broni się tak kurczowo, to łatwiej o błąd, który wy w końcu popełniliście?
- Zgadza się, ale napór Wisły był bardzo duży, a obrona korzystnego wyniku kosztowała nas sporo sił. Szkoda jednak tej straconej bramki.
- W takim razie jest pan zadowolony z remisu, czy pozostał niedosyt?
- Gdyby Wisła wcześniej zdobyła gola, to patrzyłbym na całą sytuacją z innej perspektywy, a tak pozostał lekki niedosyt. Choć z drugiej strony przed meczem remis wzięlibyśmy w ciemno.
- W najbliższym czasie czeka pana wyjazd z reprezentacją Polski do Chicago na mecz z Meksykiem. Czego pan po nim oczekuje?
- Chciałbym się dobrze zaprezentować. Przede wszystkim z dobrej strony pokazać się selekcjonerowi Pawłowi Janasowi na treningach, a potem zobaczymy.
Paweł Pieprzyca, Kraków
"Czat po gwizdku" z Radosławem Majdanem! Zobacz zapis rozmowy!