Spośród 20 bezpośrednich gier z piłkarską reprezentacją Anglii, zdecydowana większość z nich była rozgrywana o punkty, bo aż osiemnaście. Bilans Polaków nie jest imponujący, bo zdecydowaną większość spotkań przegraliśmy. W sumie dwanaście, w tym 11 o stawkę, jak choćby w finałach MŚ 1986 w Monterrey, gdzie po hat-tricku Garry'ego Linekera ulegliśmy "Synom Albionu" 0-3, czy w marcu, kiedy to ulegliśmy na Wembley 1-2. Dramat Lubańskiego Tylko raz udało się Anglików pokonać. Było to w pamiętnym meczu eliminacji MŚ w czerwcu 1973. Nie zaczęły się one wtedy dla nas najlepiej, bo w pierwszym meczu grupy 5. ulegliśmy Walii na jej terenie w Cardiff 0-2. Wcześniej Walijczycy przegrali u siebie z sąsiadem 0-1, a na jego terenie w Londynie zremisowali 1-1. Mając w perspektywie dwa mecze z faworyzowaną Anglią, mistrzem świata z 1966 roku i ćwierćfinalistą pierwszego mundialu w Meksyku w 1970, trudno było być optymistą. Przed spotkaniem z Anglikami na naszym terenie piłkarscy kibice w Polsce żyli dwiema sprawami, walką z czasem Włodzimierza Lubańskiego, naszego doskonałego napastnika, który wtedy w kadrze odgrywał taką rolę jak teraz Robert Lewandowski i tym, że z drużyną narodową miał się pożegnać jej selekcjoner, Kazimierz Górski. De facto prowadził on wtedy reprezentację "za friko", jako hobbysta i społecznik, a zarabiał jako opiekun ŁKS Łódź... Sam mecz rozegrany w Chorzowie, który na Śląskim obserwowało 90 tysięcy fanów, wiele zmienił w życiu i Lubańskiego, i Górskiego. Po faulu na tym pierwszym w pierwszych minutach, egzekwowaliśmy wolnego z lewej strony w wykonaniu Roberta Gadochy, co skończyło się golem na 1-0. Do dziś są kontrowersje czy zdobywcą gola był Gadocha czy jednak Jan Banaś. Na początku drugiej połowy Lubański odebrał piłkę kapitanowi angielskiej reprezentacji, słynnemu Bobby Moore’owi i pognał na bramkę rywala. Uderzył tak, że Peter Shilton musiał skapitulować. 2-0 i dwa punkty na koncie "Biało-Czerwonych". Dalej byliśmy w grze o mundial w Niemczech Zachodnich, a cel, po remisie na Wembley 1-1 w październiku 1973 roku, udało się ostatecznie zrealizować. Niestety, to już wszystko działo się bez Lubańskiego, który po faulu Roya McFarlanda w drugiej połowie nabawił się poważnej kontuzji, zerwania węzadeł krzyżowych. Na początku prasa pisała, że będzie pauzował miesiąc, skończyło się na dwóch długich latach... Dalej prowadził reprezentację Po wygranej na Stadionie Śląskim katowicki "Sport", w artykule zatytułowanym "Kaziu nie odchodź..." pisał. "Wynik poszedł w świat, a problem Górskiego odżył na nowo. Jeszcze przed końcem meczu słyszeliśmy na trybunach głośne okrzyki: Kaziu nie odchodź. Później o te sprawy pytali dziennikarze. Górski nie udzielał jednoznacznych odpowiedzi. Na pewno żal mu opuszczać statek, który najpierw wyłowił olimpijskie złoto, a teraz wciąż ma szanse dopłynąć ponownie do Monachium. Czekamy więc na decyzję i powtarzamy za głosem kibiców: Kaziu nie odchodź...". Tak też się stało. Górski najpierw doprowadził drużynę do finałów MŚ w RFN w 1974 roku, gdzie "Biało-Czerwoni" byli prawdziwą rewelacją, kończąc na trzecim miejscu, a potem do wszystkiego dołożył jeszcze kolejny olimpijski medal. Na igrzyskach w Montrealu w 1976 roku zdobyliśmy srebro. Teraz swoją historię pisze kadra prowadzona przez Paulo Sousę. Michał Zichlarz