Do ostatniej kolejki toczyła się walka o mistrzostwo Polski. W tej sytuacji uwadze części kibiców mogła umknąć, że na mniejszym "polu bitwy" - u samego dołu tabeli także dwie drużyny rywalizowały, z tym że o "być albo nie być" w Ekstraklasie. Sytuacja Korony była bardzo trudna - potrzebowała zwyciężyć w ostatniej kolejce z Lechem Poznań i liczyć na porażkę Warty Poznań z Jagiellonią Białystok. I ku zaskoczeniu ekspertów, oba te warunki udało się spełnić. Kielczanie rzutem na taśmę uratowali się od spadku, wyprzedzając na ostatniej prostej Wartę i Radomiaka Radom. "Zieloni" tym samym po czterech latach spadli do 1. Ligi. Zaraz za potężnym ciosem nadszedł niestety kolejny. Losy klubu są zagrożone, o czym poinformował w poniedziałek jego właściciel - Bartłomiej Farjaszewski. Miliarder uderza w wielkie polskie kluby. Już snuje mocarstwowe plany Warta starała się o powrót do Poznania. Do uregulowania pozostają dwie palące kwestie Już pod koniec minionej kampanii Warta Poznań starała się o pozwolenie na rozgrywanie swoich meczów w przyszłym sezonie na stadionie Lecha Poznań, przy ulicy Bułgarskiej. Obiekt "Zielonych" nie spełnia wymogów ekstraklasowych, wobec czego mecze rozgrywali oni w Grodzisku Wielkopolskim. Wydawało się, że do uregulowania pozostało już tylko kilka pomniejszych kwestii, a miasto pozytywnie rozpatrzy wniosek. Nastąpił jednak nieoczekiwany zwrot akcji. Żeby Warta mogła grać na Enea Stadionie, należało uregulować dwie najważniejsze kwestie - przystosować obiekt na potrzeby "Zielonych" - przede wszystkim wybudować szatnie na czwartej trybunie, aby oba kluby sobie nie kolidowały ze sobą, a także zawrzeć umowę z dzierżawcą obiektu, czyli spółką Stadion Poznań, ale też oczywiście z Lechem. W opublikowanym niedawno komunikacie mogliśmy przeczytać, że "władze stolicy Wielkopolski zadeklarowały swoją gotowość do tego, by w jak najkrótszym czasie dostosować największy obiekt piłkarski w mieście także do potrzeb Warty Poznań". Optymistą w tej kwestii pozostawał również prezes Warty, Artur Meissner. Właściciel "Zielonych" postawił ultimatum. Warta może nie przystąpić do rozgrywek Przebudowa stadionu to proces czasochłonny i kosztowny, a środki Warty z uwagi na spadek z Ekstraklasy zostały mocno uszczuplone. To inwestycja miejska, zatem najpierw potrzeba rozpisać przetarg, wyłonić wykonawcę, a dopiero potem zebrać odpowiednie dokumenty do rozpoczęcia prac. Kolejną kwestią są finanse. Przy regularnym użytkowaniu obiektu przy Bułgarskiej na minimum 17 spotkań ligowych w roku, całkowita suma mogłaby wynieść około 3,5-4 mln złotych. A to kwoty przekraczające aktualnie możliwości warty. Mimo to właściciel "Zielonych" nie godzi się na ustępstwa, ani półśrodki. Farjaszewski odważnie zapowiedział, że jeśli do porozumienia z Lechem Poznań, a także władzami miasta nie dojdzie, klub nie przystąpi do rozgrywek Fortuna 1 Ligi. - Nie ma takiej opcji, jak Grodzisk Wielkopolski. To nie jest klub z Grodziska i po sześciu latach należy to zrozumieć. Do 18.06 komisja licencyjna musi znać oficjalną decyzję ws. gry na stadionie w Poznaniu. Ten termin jest nieprzekraczalny - dodał Fajraszewski. Miarka się przebrała i zarząd Warty Poznań postanowił postawić sprawę na "ostrzu noża". Przeżył brak powołania na Euro 2024. Na osłodę transfer do Serie A -Nawet 1% szans na przystąpienie do rozgrywek to dla mnie dużo. Jeśli będzie 0,5%, także będę walczył. Ja chcę szukać rozwiązań, a nie szukać wytłumaczeń, dlaczego nie można. Sześć lat już tego słuchałem - zakończył.