- Starano się tylko przedstawić mu aneks do umowy, który generalnie nie trzymał się kupy. Nikt rozsądny nie mógł go przyjąć - podkreślił Fogiel. Zdaniem menedżera Kasperczaka, szkoleniowiec był skłonny do ustępstw. - Zarówno na skrócenie terminu obowiązywania umowy, jak i na uwzględnienie w nowych zapisach pewnych celów, jakie musi osiągnąć z drużyną. Ale kiedy Kasperczak przedstawił swoje wnioski, okazało się, że jest za późno, bo Wisła zatrudniła Wernera Liczkę - mówił Fogiel. Zamieszanie z trenerem Kasperczakiem jest jedną z przyczyn decyzji Bogusława Cupiała o wycofaniu się z finansowania krakowskiego zespołu. - Naprawdę cenię Bogusia Cupiała. To jest fajny, sympatyczny facet, wielki kibic. Tylko, że jest też bardzo naiwny. Lubi wazeliniarzy i pseudofachowców, którzy mu przytakują. Dobrze ich za to opłaca. Nie docenia zaś tych, którzy z troski o wspólne dobro, potrafią coś skrytykować, wskazać błędy - dodał Fogiel. Kasperczak do dziś nie ma zwolnienia z pracy i formalnie w dalszym ciągu jest trenerem Wisły. - Jeśli klub chce zrezygnować z usług szkoleniowca, to daje mu na piśmie warunki zwolnienia. Wypłaca się pieniądze, podpisuje ugodę i wszystko jest załatwione. Oczywiście warunki są zawsze do negocjacji. Jak to się we Francji mówi: "każda strona musi zgubić trochę piórek". Ale Kasperczak do dziś nie ma na piśmie zwolnienia z pracy i dlatego musi się stawić do swojej pracy na początku stycznia - tłumaczył. Wygląda więc na to, że jeżeli strony nie dojdą do porozumienia na trening wiślaków 10 stycznia stawi się dwóch trenerów. - Dziś to w interesie Wisły jest usiąść do negocjacji. Kasperczak ma umowę ważną do 2008 roku, a i to tylko dzięki temu, że on sam nie chciał umowy do 2011 roku. I teraz Wisła prosi, żeby Kasperczak odszedł, ale nic w zamian nie oferuje! To niemoralna propozycja! Kasperczak jest otwarty, ale na rozsądne oferty. Wisła na razie nie wykonała żadnego kroku, by dojść do kompromisu - zakończył Fogiel.