Sąd zakazał im także na dwa lata wstępu na mecze z udziałem swojej drużyny, krakowskiej Wisły, w rozgrywkach ligowych. Muszą oni także zapłacić koszty sądowe - poinformował rzecznik bełchatowskiej policji Sławomir Szymański. Trzeci z zatrzymanych pseudokibiców - fan warszawskiej Legii - ze względu na stan zdrowia będzie odpowiadał w normalnym trybie. Za zakłócanie porządku publicznego grozi mu do 5 tysięcy złotych grzywny. Według policji, trzej mężczyźni w wieku 18-22 lat zostali zatrzymani po tym jak wtargnęli na płytę boiska w Bełchatowie tuż przed rozpoczęciem serii rzutów karnych. Nie brali natomiast udziału w bójce kibiców, która spowodowała przerwanie meczu. Już po zakończeniu spotkania grupa chuliganów obrzuciła kamieniami dwa radiowozy. Nikt jednak w związku z tym nie został zatrzymany. Natomiast w nocy na dworcu w Warszawie zatrzymano kilku pseudokibiców warszawskiej drużyny podejrzewanych o udział w rozboju na jednym z pasażerów pociągu, którym wracali. Według policji pobity i okradziony mężczyzna został zmuszony do opuszczenia pociągu na stacji w Skierniewicach. Trafił do szpitala. Trwa wyjaśnianie okoliczności zdarzenia. Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi powołała specjalny zespół, który ma m.in. ustalić uczestników chuligańskich ekscesów na stadionie, które doprowadziły do przerwania spotkania. - Policjanci przeanalizują zapis z kamer monitoringu stadionowego i policyjnego. Wystąpili także o nagranie do telewizji transmitującej mecz. Na tej podstawie ustalać będą uczestników zajść na stadionie - poinformowała w środę podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji. Policjanci badać będą także prawidłowość zabezpieczenia meczu przez służby porządkowe. - Mamy wiele zastrzeżeń do działań firmy ochroniarskiej, która była odpowiedzialna za zabezpieczenie spotkania - zaznaczyła policjantka. We wtorek w Bełchatowie rozegrany został mecz finałowy Remes Pucharu Polski pomiędzy Wisłą Kraków a Legią Warszawa. Po rzutach karnych puchar zdobył zespół ze stolicy. W 76. minucie mecz został przerwany. Kibice Legii odpalili na trybunie materiały pirotechniczne, którymi rzucali w sektory zajmowane przez sympatyków Wisły. Później sforsowali ogrodzenie, wbiegli na boisko i próbowali rozpocząć bójkę z krakowskimi kibicami. Na trybuny wrócili dopiero po interwencji policji, która m.in. użyła gazu pieprzowego. Przerwa w grze trwała dziesięć minut. Według policji dotąd nie wpłynęło zawiadomienie o uszkodzeniu samochodu-nagrody dla najlepszego gracza meczu, która stał w narożniku boiska, gdzie doszło do chuligańskich ekscesów. - Z zapewnień przedstawiciela bełchatowskiego klubu wynika, że samochód nie został uszkodzony - dodała Kącka.