- Mam lekką kontuzję i trener Huub Stevens nie uwzględnił mnie w "osiemnastce", która udała się do Bawarii. Skorzystałem więc z okazji, by przyjechać do Warszawy i spotkać się z kuzynem Piotrem, który występuje w barwach Świtu - powiedział katowickiemu "Sportowi" Karwan. - Dziwne wrażenie robiły puste trybuny stadionu przy Łazienkowskiej. Kilka lata temu grałem w Legii i kibice zawsze robili tu kocioł. Pewnie jednak tym razem jeszcze fetowali piątkowe zwycięstwo z Amiką i nie chciało im się przyjeżdżać na mecz Świtu - zakończył wypowiedź były pomocnik Legii. Szkoda, że pan Bartosz nie odwiedził stadionu Legii w sobotni wieczór. Wtedy zobaczyłby prawdziwy mecz i pełne trybuny.