Poprzedni sezon polskiej PKO Ekstraklasy zakończył się na pewno swoistą sensacją. Za taką bowiem trzeba było uznać końcowy triumf Jagiellonii Białystok, która pogodziła ekstraklasowych potentatów w walce o tytuł. Dość blisko sprawienia sporej niespodzianki był także Górnik Zabrze. Zespół prowadzony bowiem przez Jana Urbana wyglądał naprawdę dobrze niewiele brakowało, aby drużyna z województwa śląskiego zakwalifikowała się do walki o europejskie puchary. Imponujący początek Polaka, a potem nagła niełaska trenera. Spadek do Serie B Ostatecznie Górnik zakończył rywalizację na miejscu szóstym z sześcioma punktami straty do trzeciej Legii Warszawa. Widać było jednak, że Urban stworzył naprawdę niebezpieczną ekipę, która i w tym sezonie może sprawić sporo problemów. Początek sezonu dla Górnika jest naprawdę udany, bo w pięciu meczach Górnik zgromadził osiem punktów i przed szóstą kolejką, miał ledwie trzy oczka straty do liderującego Rakowa Częstochowa. Cracovia nowym liderem PKO Ekstraklasy! Powrót z Górnikiem Zabrze W tejże kolejce wyzwanie naprzeciwko Górnika było naprawdę duże, bo rywalizować musieli z Cracovią, która zdobyła o dwa punkty więcej i po tym spotkaniu mogła wyjść na samotne prowadzenie w tabeli (przynajmniej do niedzieli przyp. red.). Faworytem wydawał się właśnie zespół gospodarzy, którzy poza dobrą formą, miał także w swoim arsenale wspierające trybuny. Zapowiadało się jednak, że w Krakowie zobaczymy naprawdę dobre piłkarskie widowisko. Trener Barcelony wybrał skład na hiszpański klasyk. Wiemy, co z Lewandowskim Pierwsza połowa tej rywalizacji udowodniła, że Ekstraklasa może być bardzo ciekawa i wciągająca. Na prowadzenie już w 20. minucie wyszli goście, a gola otwierającego strzelił Damian Rasak. Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było długo czekać. Sześć minut później gola na 1:1 strzelił bowiem Filip Rózga. To nie był koniec emocji w tej połowie. W 32. minucie bowiem znów Górnik wyszedł na prowadzenie za sprawą Taofeeka Ismaheela i wynikiem 1:2 zakończyła się pierwsza połowa. Druga część spotkania rozpoczęła się z przytupem. Już w 48. minucie gola na 2:2 strzeliła Cracovia, ale... VAR trafienie anulował z powodu spalonego. Dziewięć minut później pojawiły się spore kłopoty dla Górnika. Bezpośrednią czerwoną kartką ukarany został Janicki i jasne stało się, że utrzymanie prowadzenia będzie bardzo trudne. Na drugiego gola gospodarzy trzeba był jednak trochę poczekać, ale w 73. minucie w końcu strzelił go Hasić. Cracovia miała około 20 minut na doprowadzenie do zwycięstwa. Aż tak długo kibice na trybunach czekać nie musieli. Pięć minut później bowiem golem samobójczym "popisał się" Sanchez, a to nie był koniec emocji. W 84. minucie rywalizacji bowiem bezpośrednią czerwoną kartką ukarany został bowiem Szcześniak i Górnik musiał grać w dziewiątkę. Misja odrobienia strat stała się już zadaniem wręcz karkołomnym, a Cracovia widziała pozycję lidera na horyzoncie. Ta sztuka się nie udała i trzy punkty, razem z pozycją lidera zostały w Krakowie. Górnik wraca do z niczym.