"Sypek" się nie przebił, ale wtedy wszyscy byli za pozyskaniem go za darmo. Można było nie podać mu ręki, puścić go do innego klubu. Gdyby tam "wypalił" wszyscy by nas krytykowali" - stwierdził Kapka w "Przeglądzie Sportowym". "Jestem gotowy podpisać się jeszcze raz, dwoma rękami, pod umiejętnościami piłkarskimi Dawidowskiego. Na pewno byłby czołową postacią tej drużyny. Nie wyszło, ale nie można było przypuścić, że rozleci się na pierwszym treningu" - dodał. Tłumaczy też dlaczego Wisła zdecydowała się pozbyć Nikoli Mijailovicia, Vlastimila Vidliczki i Kamila Kuzery i ma obecnie tylko sześciu obrońców (z tym, że Marcin Baszczyński nie może zagrać w pierwszym meczu eliminacji Ligi Mistrzów). "Po wspólnych konsultacjach z trenerem Jerzym Engelem uznaliśmy, że możemy ich oddać do innych klubów. Rozpatrujemy oczywiście możliwość, że nie uda się ściągnąć już żadnego obrońcy. Trener uznał jednak, że i w takim przypadku sobie poradzi. Podjęliśmy taką decyzję i albo za pół roku dostaniemy za nią po głowie, albo wszystko pójdzie dobrze i zostaniemy pochwaleni" - stwierdził prezes Wisły.