Radomiak Radom wciąż daleki jest od zapewnienia sobie utrzymania w PKO Ekstraklasie. Miejsce w tabeli mogłoby wskazywać na to, że przyszłość klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej jest bezpieczna, ale bardzo trudno to powiedzieć. Przed meczem 21. kolejki w ligowej rywalizacji Radomiak plasował się na 10. lokacie w tabeli. To nie brzmi źle, bo w większości rozgrywek praktycznie oznacza utrzymanie i grę w następnym sezonie rozgrywek. Odwieczny dylemat: nietrafiona "jedenastka", czy świetne zmiany? Nie w PKO Ekstraklasie. Radomiak bowiem przed spotkaniem z Pogonią Szczecin na własnym stadionie miał pięć oczek przewagi nad pierwszym wirtualnym spadkowiczem, a gospodarzom przyszło się mierzyć z Pogonią Szczecin, która tydzień wcześniej pokonała ówczesnego lidera tabeli Śląsk Wrocław. Zespół ze Szczecina wciąż może marzyć o kwalifikacji do europejskich pucharów, choć nie będzie to z pewnością łatwa misja. Do tego potrzebne jest regularne wygrywanie. Radomiak zmiażdżony. Kompletna dominacja Pogoni W meczu z Radomiakiem mimo grania na wyjeździe, to w Pogoni trzeba było upatrywać faworyta. Potwierdziły to już pierwsze minuty spotkania, otwierającego 21. kolejkę PKO Ekstraklasy. Pogoń błyskawicznie skorzystała ze znajdującego się w bardzo dobrej formie Kamila Grosickiego. Skrzydłowy reprezentacji Polski już w 27 minucie spotkania popisał się znakomitym zagraniem zewnętrzną częścią stopy w pole karne rywali. Tym podaniem przypomniał najlepsze zagrania Luki Modricia. Piłka spadła idealnie na nogę Ulvestada, któremu pozostało już tylko wpakować ją do siatki. To był początek katastrofy Radomiaka w pierwszej połowie meczu. Pogoni pomógł bramkarz Radomiaka, który w 29 minucie wyskoczył do piłki z wysoko uniesionym kolanem i trafił piłkarza rywali w twarz. Sędzia uznał, że należy mu się czerwona kartka, a dodatkowo rzut karny dla gości. Tego na gola zamienił Kamil Grosicki i Radomiak grający w dziesiątkę przegrywał już 0:2. Ciąg dalszy skandalu po meczu Legii. Holenderski sąd podjął decyzję ws. Josue Jeszcze przed przerwą gola na 3:0 dla przyjezdnych strzelił znów Ulvestad, który dopełnił degrengolady gospodarzy. Radomiak schodził do szatni, grając jednego zawodnika mniej, z bagażem trzech goli. Nic nie zapowiadało, aby w drugiej połowie sytuacja miała się poprawić. Można jednak powiedzieć, że druga połowa była lepsza, choć wciąż trudno opisać ją słowem "dobra". Z pozytywów dla Radomiaka można wyodrębnić fakt, że gospodarze w drugiej części spotkania stracili tylko jednego gola, a trzeba przypomnieć, że grali przecież w dziesiątkę. Choć to była raczej zasługa delikatnej nieskuteczności gości niż wybitnie szczelnej obrony gospodarzy. Ostatecznie gospodarze nie odrobili strat i zanotowali drugą porażkę w 2024 roku, a Pogoń, wygrywając 4:0 realnie wywarła presję na zespoły z podium ligi. Z wartych zauważenia faktów trzeba zaznaczyć, że w pewnym momencie po stronie Pogoni na murawie znajdowało się aż czterech młodzieżowców.