Podopieczni Jacka Zielińskiego w sobotę tylko zremisowali z Gónikiek Łęczna 1:1. - Chyba nad stadionem Legii wisi jakieś fatum, bo nie wiem, jak to tłumaczyć. Byliśmy dziś zespołem dominującym i powinniśmy wygrać - dodał. - Lepiej grało Ci się w pomocy czy w obronie? - Gram tam, gdzie mnie wystawia trener Zieliński i staram się robić to jak najlepiej, realizować założenia taktyczne. Myślę, że dziś radziłem sobie z tym. - W II połowie byłeś ewidentnie faulowany w polu karnym. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy? - Gdyby nie to, że któryś z obrońców Łęcznej złapał mnie z tyłu za koszulkę, to doszedłbym do podania Marka Saganowskiego. Nie wiem jakby się to skończyło, ale ewidentnie utrudnił mi dojście do piłki i powinien być podyktowany rzut karny. - Co dziś poczułeś, kiedy zdobyłeś swoją pierwszą bramkę dla Legii? - Bardzo się cieszę, że strzeliłem tę bramkę. Oczywiście nie do końca, bo dała nam ona tylko remis. Gdybyśmy nie stracili gola lub zdobyli drugiego, to moja radość byłaby pełna, a w takiej sytuacji, nie jest. - Z czego cieszysz się bardziej. Ze strzelonego gola, czy z tego, że sporo osób na Łazienkowskiej Pawłowi Kaczorowskiemu dziś klaskało? - To chyba jest w miarę naturalne, że jak ktoś gra dobrze, biega, walczy, to należą mu się brawa. Dziś należały się one, przez większość meczu, całemu zespołowi. Mam tylko nadzieję, że szczęście do nas wróci i już od następnego spotkania przełamiemy kryzys i zaczniemy wygrywać. - Znów należałeś do najlepszych w zespole Legii. - Cała drużyna zagrała całkiem przyzwoicie. Czasem gra była bardzo ciekawa, dużo graliśmy z pierwszej piłki czy na dwa kontakty. Skoro cały zespół prezentuje się dobrze, to trudno odstawać od reszty kolegów. Ja staram się grać jak najlepiej. Nie mam za dużo czasu, aby przekonać trenerów i właścicieli do swojej osoby.