We wrześniu ubiegłego roku Julian Nagelsmann odebrał nominację na selekcjonera reprezentacji Niemiec. Pod jego wodzą czterokrotni mistrzowie świata mają powalczyć o triumf w finałach Euro 2024. Ale nie tylko dlatego 36-letni szkoleniowiec nieustannie skupia na sobie uwagę mediów. Jest po prostu barwną postacią - i do tego nietuzinkowym rozmówcą. W najnowszym wydaniu "Der Spiegel" szef niemieckiej kadry wraca do tragedii, która spotkała go, kiedy miał 20 lat. Odszedł wtedy jego ojciec. Wielkie wzmocnienie reprezentacji Niemiec, a zaraz Euro. To już oficjalne Nagelsmann o utracie ojca - Często myślę o tym dniu. Byłem wtedy na kursie trenerskim w Oberhaching koło Monachium, odbierałem tam licencję C. Nagle dyrektor kursu kazał mi wyjść. Chciałem zażartować, więc zapytałem coś w stylu: "Czy jestem już za dobry?" - opowiada Nagelsmann dodając, że chwilę potem usłyszał koszmarne wieści. Burza w Niemczech po decyzji piłkarza. Odrzucił powołanie do kadry, Nagelsmann wściekły Nagelsmann senior był pracownikiem niemieckich służb specjalnych. Zajmował się działalnością wywiadowczą. W domu niewiele mówił o swojej pracy zawodowej. Zresztą nie wolno mu było tego robić. - Był bardzo zabawnym facetem, który żartował i często się śmiał. Lubił przebywać z przyjaciółmi, grał na gitarze i śpiewał - wspomina syn. Kontrakt Nagelsmanna z niemiecką federacją wygasa 31 lipca tego roku. W finałach ME jego drużyna zagra w grupie A razem ze Szkocją, Węgrami i Szwajcarią. Na tytuł mistrzów kontynentu nasi zachodni sąsiedzi czekają od 1996 roku.