W tygodniku "Gazeta Polska" pojawił się ostatnio artykuł informujący o tym, że Wojciechowski był kandydatem na współpracownika wywiadu wojskowego PRL. Nadano mu pseudonim "Kierownik". Z materiału wynika, że nie wiadomo, jakie dokładnie wykształcenie posiada biznesmen, jest także o jego niejasnych powiązaniach. Piękna biznesowa historia Wojciechowski zawsze przekonywał, że do majątku doszedł ciężką pracą. Wyrwał się z biednej wsi pod Koszalinem do Gdańska, gdzie zaczął robić biznesy. Najpierw był kierownikiem restauracji, potem zakładał - na siebie i rodzinę - kolejne firmy. Komunistyczna Polska stała się dla niego za ciasna. Wyjechał do Szwecji, potem do USA. Wszędzie mu się powodziło. Biznesowy geniusz. Piękna historia. W Stanach Zjednoczonych zajął się budowaniem domów. Wyprzedzał konkurencję cenami, sprawną reklamą. Tę umiejętność przeniósł do Polski. Na początku lat 90. XX wieku założył holding JW Construction. Budował tańsze mieszkania za tanie materiały, agresywnie się reklamował. Firma rosła jak na drożdżach. Od 2002 roku Wojciechowski regularnie pojawia się w pierwszej setce wszystkich rankingów najbogatszych Polaków. Polityków miał często przy sobie. Prezesem zarządu, a następnie członkiem rady nadzorczej JW Construction była śp. Barbara Blida, wcześniej posłanka SLD i minister budownictwa. W radzie nadzorczej Polonii Warszawa zasiadał były premier śp. Józef Oleksy. Prezesem firmy był krótko Jerzy Zdrzałka, polityk związany z PiS. To on przygotowywał wprowadzenie holdingu na giełdę. Rządy twardej ręki w Polonii Sam w politykę, przynajmniej oficjalnie, się nie mieszał. Medialną trampoliną uczynił sport. JW Construction sponsorowało Sylwię Gruchałę, dwukrotną medalistkę olimpijską we florecie. Ale ta pomoc nie zapewniła Wojciechowskiemu takiej sławy jak zaangażowanie w piłkę nożną. W 2006 roku znajdujący się niemal na szczycie zawodowej kariery biznesmen zainwestował w występującą wówczas w Ekstraklasie Polonię Warszawa. "Czarne Koszule" znajdowały się w fatalnej sytuacji. Zmarł właściciel klubu Jan Raniecki, za właściciela akcji klubu uważało się także tajemnicze konsorcjum z Gibraltaru GSA, którego współwłaścicielem był obecny menedżer Roberta Lewandowskiego Pini Zahavi, a w rozwinięciu biznesu w stolicy pomagał im były selekcjoner Jerzy Engel, wreszcie Polonia zajmowała ostatnie miejsce w tabeli. Wojciechowski na kilka lat uratował Polonię. Uporządkował sprawy właścicielskie i objął rządy w klubie. Jak sam mówi, zainwestował w piłkarski biznes blisko 100 mln zł. "Czarne Koszule" spadły z ligi, potem wróciły do niej dzięki kontrowersyjnemu przejęciu licencji od Dyskobolii Groclin Grodzisk Wlkp. W Ekstraklasie Polonia nigdy nie grała ani na miarę ambicji właściciela, ani własnych sportowych możliwości. Piłkarze z sowitymi kontraktami, transfery najbardziej wybijających się zawodników w ekstraklasie nie przyniosły rezultatów. Najwyższą - czwartą pozycję - w czasie ery Wojciechowskiego Polonia zajęła w 2009 roku. Klub był zarządzany twardą ręką. Prezes nie znosił sprzeciwu i nie uznawał słabej gry, po porażkach był rozsierdzony - zwalniał trenerów, piłkarzy obrażał i wysyłał do rezerw. Od marca do 2006 roku do czerwca 2012 w Polonii doszło do 16 zmian szkoleniowców. Dla niechcianych piłkarzy stworzył "Klub Kokosa" (od nazwiska Daniela Kokosińskiego), do którego trafiali ci, którzy nie chcieli pod presją rozwiązać kontraktów. Ale trzeba też dodać, że w warszawskim klubie zawodnicy mieli jak u Pana Boga za piecem. Niektórzy za sam podpis na kontrakcie otrzymywali milion złotych. Krewki prezes wycofał się z Polonii po kolejnej porażce. Nagle, bez mrugnięcia okiem zostawił na pastwę losu klub z ponad 100-letnią tradycją. Oddał Polonię śląskiemu biznesmenowi Ireneuszowi Królowi, który zamierzał przekształcić Polonię w GKS Katowice, potem w KS Katowice. Król, który okazał się zwykłym oszustem, doprowadził "Czarne Koszule" do organizacyjnej degradacji. Klub zaczął swój nowy żywot w IV lidze, dziś występuje w III. Zdecydowana porażka z Bońkiem Wojciechowski, mimo że sparzył się na futbolu, stracił mnóstwo pieniędzy, zdrowia, a także reputację, postanowił w bardziej spektakularny sposób do niego wrócić. W 2016 roku, ni stąd ni zowąd postanowił startować na stanowisko prezesa PZPN. Stanął w szranki ze Zbigniewem Bońkiem. Za kandydaturą dewelopera lobbował były już menedżer Roberta Lewandowskiego - Cezary Kucharski. W krótkiej kampanii wyborczej pomagał mu Radosław Majdan. Programem Wojciechowskiego było bardziej przeciwstawienie się Bońkowi niż potrzeba zmiany w polskiej piłce. Aby się uwiarygodnić, został na chwilę sponsorem III-ligowej Stali Rzeszów. W czasie wyborów biznesmen opuścił głosowanie, choć oficjalnie nie wycofał swojej kandydatury. Uznał, że elektroniczny sposób liczenia głosów nie gwarantuje przejrzystości. Wybory przeprowadzono. Boniek wygrał zdecydowanie 99-16. Do dziś nie wiadomo, jakie motywy kierowały Wojciechowskim, że przystąpił do tego dziwnego meczu, w którym od razu stał na straconej pozycji. Teraz tenis 71-letni Wojciechowski ze sportem nie zerwał do dziś. Jego firma JW Construction jest jednym ze sponsorów występującego w Pluslidze siatkarskiego zespołu Onico. Był moment, że holding był sponsorem tytularnym. Ostatni pomysł ekstrawaganckiego biznesmena to założenie fundacji wspierającej młodych tenisistów. Wojciechowski lubi tenis. Gra regularnie, w swojej podwarszawskiej rezydencji ma nowoczesny kryty kort. Jeździ na żywo oglądać turnieje wielkoszlemowe. JW Tennis Support Foundation ma za zadanie wyłapywać najbardziej utalentowanych zawodników w wieku 12-14 lat i wspierać finansowo ich karierę w tym niezwykle drogim sporcie. Za stronę szkoleniową odpowiedzialny jest wieloletni trener Agnieszki Radwańskiej - Tomasz Wiktorowski oraz jeden z najwybitniejszych deblistów w historii polskiego tenisa Marcin Matkowski. Fundacja zamierza również sponsorować turniej tenisowy rangi challenger (drugi stopień po ATP) i przenieść go z Gdyni do Warszawy. Wojciechowski ma gest, chętnie wydaje pieniądze na sport, stawia się w roli bezinteresownego mecenasa. Zawsze to dobry sposób na ocieplenie wizerunku. Olgierd Kwiatkowski