Jarosław Żyro pokazał graczom Jezioraka cztery czerwone kartki. Decyzje arbitra tak rozwścieczyły kibiców, że ten po meczu musiał salwować się ucieczką. "Na wszystkie czerwone kartki miejscowi piłkarze zasłużyli. Był to efekt fauli i niesportowych zachowań. Przecież gdy zawodnik łapie rywala za głowę - a taka sytuacja miała miejsce - to arbiter musi usunąć go z boiska" - tłumaczył Żyro. Trener Jezioraka zarzucił arbitrowi, że ten wyzywał jego zawodników od "wieśniaków" i "czereśniaków". "Bzdura. Był moment, kiedy powiedziałem jednemu piłkarzowi, że nawet na wiejskich rozgrywkach piłkarze tak się nie zachowują i była to prawda. To wszystko" - stwierdził sędzia piłkarski. "W sprawozdaniach meczowych sytuacja z moją rzekomą ucieczką została wyolbrzymiona. Po prostu szybko pobiegłem do szatni, żeby nie prowokować ludzi, którzy działali pod wpływem meczowych emocji. Potem nie była mi potrzebna żadna ochrona i eskorta. Ten mecz był faktycznie niezwykły, ale tylko dlatego, że gospodarze kończyli go w siódemkę. To nie jest jednak dowód, że arbiter źle sędziował. Czekam na kasetę z zapisem meczu. Gorąco zachęcam, by każdy na spokojnie obejrzał sobie przebieg tego spotkania" - podkreślił Żyro.