Nie ma w Polsce drugiego takiego trenera jak Goncalo Feio. Portugalczyk w kraju nad Wisłą pracuje ponad piętnaście lat i ma na koncie większą liczbę skandali niż sukcesów wywalczonych wraz ze swoimi podopiecznymi. Kibice kilka razy w roku dowiadują się o jego różnego rodzaju występkach. Choćby w obecnie trwającej kampanii 35-latek otrzymał więcej czerwonych kartek niż większość piłkarzy biegających po boiskach PKO BP Ekstraklasy. Awantura w Krakowie. Ochroniarz nie chciał odpuścić i zrobiło się zamieszanie Trzeba jednak przyznać, że obecna przygoda szkoleniowca z Legią jest niczym w porównaniu z tym, co działo się w latach ubiegłych. O wojowniczym usposobieniu Goncalo Feio Polska dowiedziała się już w 2017 roku, gdy lizbończyk pełnił funkcję asystenta w Wiśle Kraków. Media rozpisywały się wtedy o awanturze w strefie VIP. Portugalczyk po jednym ze meczów zapomniał specjalnego identyfikatora. Pomimo tego podjął próbę dostania się na zamknięte spotkanie. I prędko tego pożałował. Doszło do przepychanek z ochroną. "Feio przy opuszczaniu loży zaczął krzyczeć na kolejnego ochroniarza, a na koniec go... opluł. Całą sytuację widziało sporo osób, m.in. kibiców, którzy korzystają z loży VIP" - relacjonowała "Gazeta Krakowska". Szkoleniowiec w końcu przeprosił, lecz niesmak pozostał. W Rakowie nie było lepiej. Konflikt z kierownikiem, a potem odejście Zgrzyt miał także miejsce w Częstochowie, gdzie Portugalczyk również pracował jako asystent. Średnio przepadał on za kierownikiem drużyny, Kamilem Waskowskim. Według "Przeglądu Sportowego Onet" między panami doszło do przynajmniej dwóch scysji. Pierwsza wydarzyła się na oczach piłkarzy, podczas jednego z treningów. Druga natomiast w hotelu. "Feio miał zaatakować go fizycznie w hotelu i wyrwać mu telefon. Tym razem kierownik już nie wytrzymał i miał oddać mu ze zdwojoną siłą, a że jest potężniejszej postury od Feio, który ma raptem ok. 175 cm wzrostu, to starcie nie zakończyło się korzystnie dla młodego Portugalczyka" - czytamy na łamach "Przeglądu Sportowego Onet". Po wszystkim szybko doszło do rozwiązania kontraktu za porozumieniem stron. Prezes Motoru Lublin wylądował w szpitalu. Szokujące kulisy ataku Goncalo Feio bez klubu pozostał przez zaledwie kilka tygodni. We wrześniu 2022 rozpoczęła się jego kolejna burzliwa przygoda, z Motorem Lublin. Tam na celownik wziął sobie rzeczniczkę prasową klubu. Paulina Maciążek była regularnie obrażana. "Nie chcę cytować. To nie było nic miłego. Przekleństwa w moją stronę, obraźliwe słowa. Wszystko w krzyku, połączone z wymachiwaniem rękami. Powiedziałam prezesowi, że ja się takich wybuchów i zachowania trenera zwyczajnie boję" - wyznała między innymi na łamach "goal.pl" tuż po sparingu, którego nie udało się rozegrać na płycie głównej. Prezes najwyraźniej postanowił zareagować na zachowanie trenera. Efekt? Działacz z rozciętym łukiem brwiowym trafił do szpitala. "Tam stali ludzie. Obok mnie jedna osoba, druga, ja pomiędzy nimi. Feio kopnął w biurko, wziął kuwetę i rzucił we mnie, jeszcze z wyskoku. Plastikową kuwetą naprawdę trudno jest zrobić krzywdę. Bardzo trudno. A ona roztrzaskała się mi na głowie. Przyłożyłem rękę, patrzę: krew" - opowiadał niedawno Paweł Tomczyk w "Przeglądzie Sportowym Onet". Dariusz Szpakowski z pięknymi życzeniami. Nagle wypalił: "Nie kończ" Goncalo Feio jeszcze bez trofeum z Legią Warszawa. 2 maja sądny dzień Portugalczyka A Portugalczyk znów spadł na cztery łapy. Pozostał nawet w Motorze, którego kilka miesięcy później porzucił dla Legii Warszawa. Jak na razie wyniki w stolicy są dalekie od idealnych, nie licząc w miarę udanej przygody w Lidze Konferencji. Z europejskimi pucharami wiąże się zresztą kolejny wybryk lizbończyka. "Informujemy, że na podstawie dzisiejszej decyzji UEFA Control, Ethics and Disciplinary Body trener Legii Warszawa Goncalo Feio został ukarany karą zawieszenia na jeden mecz w ramach rozgrywek UEFA. Jednocześnie, wykonanie tej kary zostało zawieszone na okres jednego roku. Oznacza to, że trener będzie mógł prowadzić zespół w najbliższych meczach rundy play-off eliminacji Ligi Konferencji UEFA" - brzmiał październikowy komunikat europejskiej federacji (cytat za: "Legia.net"). I o ile poza granicami Polski 35-latek rzeczywiście zrobił się posłuszny, o tyle na krajowym podwórku wciąż daje popalić. Liczba czerwonych kartek mówi sama za siebie. Najgorsze, iż opiekun "Wojskowych" momentami nie potrafi ugryźć się w język. Najlepszy na to przykład? Mała awantura wywołana w siedzibie Canal+. Portugalczyk słownie starł się z Adamem Lyczmańskim. "Lepiej, żebym nawet nie wspominał, jakie rzeczy się działy, gdy pan sędziował" - rzucił w stronę byłego arbitra międzynarodowego w trakcie dyskusji o rozjemcach prowadzących mecze PKO BP Ekstraklasy. Sławomir Peszko zwolniony z Wieczystej. Wymowna reakcja Jacka Góralskiego Goncalo Feio ma też jednak sportowe przebłyski. Ten ostatni nastąpił na Stamford Bridge. O triumfie 2:1 nad Chelsea kibice zapewne będą mówić latami. Ale to i tak może być za mało na pozostanie w Warszawie. Kontrakt szkoleniowca wygaśnie już niebawem, a o prolongacie ani widu ani słychu. Legia plasuje się w tabeli na piątym miejscu, na mistrzostwo kraju nie ma większych szans. Za to "Wojskowi" zagrają 2 maja w finale Pucharu Polski. Triumf w tym meczu zapewne jest obecnie celem numer jeden 35-latka.