Do Polski, po raz kolejny w ostatnich latach przyjechał japoński menedżer Takashi Morimoto. To były dziennikarz, który teraz zajął się pośrednictwem w handlu zawodnikami. Oprócz tego, że jest menedżerem, jest też prezesem klubu piłkarskiego FC Sumida z Ułan Bator. - Przez ostatnie lata graliśmy na drugim poziomie rozgrywkowym. Teraz odkupiliśmy miejsce w najwyższej klasie. Rozgrywki w Mongolii ruszają za kilka tygodni - mówi. Póki co zajęty jest sprowadzaniem młodych piłkarzy ze swojego kraju do Polski. Wcześniej było ich w naszym kraju kilku. Teraz ma się to zmienić. - Chcę, żeby w tym zimowym okienku na polskich boiskach było 15-20 piłkarzy z Japonii - informuje. Dwóch z ich jest już w czwartoligowym klubie Iskierka Szczecin, jeden w Hutniku Szczecin. Dwóch jest obecnie na testach w Obrze Kościan, a aż sześciu w Lubuszaninie Drezdenko! Z tym, że trzech na testach. - Do tego trzech jest sprawdzanych przez Pogoń Lwówek, jeden będzie grał w Meprozecie Stare Kurowo, jeden jest w Warcie Gorzów i jeden jest tam na testach - wylicza Morimoto. Skąd takie zainteresowanie młodych japońskich piłkarzy, większość z nich to gracze w wieku 18-20 lat, grą w Polsce i to na niskim poziomie rozgrywkowym? - W Japonii są dwie profesjonalne ligi. W J1 League jest 18 zespołów, a w J2 League dwadzieścia dwie drużyny. Do tego w wielu zespołach są doświadczeni piłkarze. Kazuyoshi Miura ma 52 lata i właśnie podpisał nowy kontrakt. Dalej gra 38-letni Daisuke Matsui (były piłkarz Lechii i Odry Opole - przyp. red.) czy 41-letni Nakamura. Do tego Japończyków jest 130 milionów. Dla wielu młodych nie ma miejsca w klubach. Dla nich wyjazd do Polski, kraju bezpiecznego, gdzie można zrobić karierę, to inwestycja w siebie. W Lubuszaninie Drezdenko grał przed laty Łukasz Fabiański. Wielu waszych innych znanych graczy zaczynało w małych, mniej znanych klubach. Na wyobraźnię działa też przykład Ryota Morioka. Przyjechał do Polski, grał w Śląsku Wrocław, a potem trafił nawet do reprezentacji Japonii - opowiada Takashi Morimoto. W naszych klubach piłkarze z Japonii otrzymują wsparcie w postaci mieszkania czy niewielkiego kieszonkowego. Są jednak przypadki, że zawodnicy czy ich rodziny same za wszystko płacą. Byle by mieć możliwość treningów i gry, a nuż się uda się wypromować i zrobić karierę na miarę Piątka czy Lewandowskiego? Michał Zichlarz