"Każda reprezentacja, która wystąpi w tym turnieju, musi mieć do wyboru trzy ośrodki. W naszym kraju są na razie dwa, oba w Wielkopolsce. W Warszawie na odnowę na Warszawiance jedzie się z Sheratonu 45 minut. Tyle samo zajmuje droga z Wronek na stadion Lecha w Poznaniu. Jak widzę, że przez dwa miesiące nie zrobiliśmy kompletnie nic, a politycy dalej się przepychają, to zaczynam się bać" - stwierdził Janas. Wyjaśnia też dlaczego Polacy w Niemczech nie awansowali z grupy. "Całą kadrę miałem tylko raz do swojej dyspozycji. Kiedy graliśmy z USA w Niemczech, to padał śnieg, a my zajmowaliśmy się kręceniem reklamówki. Później musiałem wysyłać powołania, nie wiedząc, jak ci piłkarze wyglądają. Powinny być trzy spotkania kontrolne na wiosnę, żebym mógł się dokładnie przyjrzeć tym piłkarzom. My organizowaliśmy na siłę takie mecze, jak z Litwą, Wyspami Owczymi, Emiratami. Potem kadrowicze byli na urlopach i nie wszyscy wrócili z nich w takiej dyspozycji, w jakiej byli wcześniej" - powiedział. "Zawsze żałowałem, że nie graliśmy pierwszego meczu z Niemcami. Nawet w przypadku porażki, na pozostałe spotkania byłby zupełnie inny typ mobilizacji. Po tym, jak przegraliśmy z Ekwadorem, palił nam się grunt pod nogami. To nie tylko wina chłopaków, przyznaję, że nie potrafiłem ich odbudować na mecz z Niemcami" - dodał.