W sobotę fatalny błąd przytrafił się angielskiemu bramkarzowi Robertowi Greenowi w spotkaniu z USA, który okazał się kosztowny. Podopieczni Fabio Capello zamiast wygrać, zremisowali z Jankesami 1-1. W niedzielę Algierczyk Faouzi Chaouchi "podarował" zwycięstwo Słowenii, przepuszczając niezbyt mocny strzał Roberta Korena. "Współczuję bramkarzom, że muszą grać taką piłką. FIFA, moim zdaniem całkiem słusznie, od dłuższego czasu stara się, żeby padało dużo goli. Pomóc w tym mają coraz to nowe modele piłek i tak jest w tym przypadku. Słynna już "Jabulani" nabiera tak dziwnej rotacji, że bramkarz w wydawałoby się dziecinnie prostej sytuacji, ma ogromne kłopoty ze skuteczną interwencją. Zwłaszcza było to widać w meczu Algieria - Słowenia. Golkiper algierski piłkę miał już niemal w rękach, a jednak padł gol. Nie zazdroszczę bramkarzom" - powiedział Jan Tomaszewski. "Przypadek angielskiego bramkarza jest bardziej złożony. Oczywiście przytrafił mu się koszmarny błąd. Chciałbym jednak podkreślić, że Anglicy od wielu lat nie mają bramkarza na którego w ciężkich chwilach mogą liczyć. To są profesjonaliści i po stracie tego kuriozalnego gola nie było krzyków, zwalania winy i tego typu rzeczy. Proszę jednak zauważyć, że po tej bramce Anglicy skupili się na defensywie, żeby nie przytrafiło im się coś gorszego. Trudno im się dziwić, bo pewniaka w bramce nie mają. Teraz problem ma Fabio Capello. Czy wystawić Greena w kolejnym meczu? Ja na jego miejscu bym go zmienił i dał szansę gry Jamesowi, który nie będzie miał takiego obciążenia psychicznego" - dodał Tomaszewski. Nowa piłka "Jabulani" miała sprawić, że będzie padało dużo goli. Dotychczasowe spotkania tej tezy nie potwierdzają. "Prawdziwe mistrzostwa zaczynają się od 1/8 finału. W fazie grupowej najlepsze zespoły grają tak, żeby jak najmniejszym nakładem sił osiągnąć cel. Mniej uznane firmy starają się, zwłaszcza w pierwszych meczach, zaprezentować jak najlepiej, promować swój kraj. Na razie pada mało goli, bo drużyny już na samym starcie nie chcą stawiać się w kiepskiej sytuacji. Jestem jednak przekonany, że doczekamy się wspaniałych spotkań, pełnych pięknych goli, czego oczywiście życzę sobie i kibicom" - podkreślił człowiek, który zatrzymał Anglię. Według Jana Tomaszewskiego, Anglicy i Argentyńczycy potwierdzili, że będą faworytami mundialu. "Anglicy z USA zagrali na 60 procent możliwości. Stawiałem ich w gronie faworytów i nadal tak uważam. Francuzi zagrali słabo w pojedynku z Urugwajem, ale jeszcze bym ich nie skreślał. To są starzy wyjadacze. Argentyna zagrała wspaniale, ale moim zdaniem Maradona popełnił błąd. Nie "przykręcił im śruby", zagrali na świeżości i stąd taki efekt. Jednak mundial dopiero się zaczyna i oby później, kiedy zmęczenie będzie coraz większe, nie mieli kłopotów. Czapki z głów przed Maradoną jeśli tak się nie stanie i taką dyspozycję Argentyńczycy będą cały czas utrzymywać. W takiej formie są murowanym kandydatem do złota" - ocenił Tomaszewski.