"Patrząc z perspektywy pięciu miesięcy spędzonych w Azerbejdżanie mogę ocenić, że pod względem sportowym w lipcu podjąłem słuszną decyzję. Miałem przecież okazję po raz drugi z rzędu zagrać w Lidze Mistrzów, a to jest niesamowite przeżycie. Wiadomo, że Legia nie awansowała do europejskich pucharów i pozostając przy Łazienkowskiej nie miałbym takiej szansy. Kiedy wyjeżdżałem wiele osób myślało, że czeka mnie sportowa zsyłka, a tymczasem dobrze gramy i zbieramy pozytywne oceny" - powiedział Rzeźniczak. Jego zespół w LM rywalizował z europejskimi tuzami - Chelsea Londyn, Atletico Madryt i Romą. "Wiedzieliśmy, że przyjdzie nam rywalizować z dużo lepszymi drużynami od naszej. Nie było jednak żadnych obaw. Kiedy przystępowaliśmy do pierwszego meczu z Chelsea, tylko ja miałem za sobą występy w tych rozgrywkach. Pozostali debiutowali w Lidze Mistrzów i było to dla nich duże wyzwanie" - przyznał. Karabach przegrał na Stamford Bridge 0-6, a przed własną publicznością 0-4. "Po tej pierwszej porażce pocieszałem kolegów i mówiłem, że musieliśmy zapłacić frycowe. Pamiętałem nasze nastroje w Legii po porażce z Borussią Dortmund (0-6 - red). Karabach wcześniej grał z silnymi zespołami, jak Tottenham Hotspur czy AS Monaco, ale w Lidze Europejskiej. W Champions League jest inna atmosfera i inna stawka. U siebie z Chelsea prezentowaliśmy się już dużo lepiej, ale przez większą część meczu graliśmy w osłabieniu. Do czasu czerwonej kartki dla naszego zawodnika mecz był wyrównany" - wspomniał. Karabach za to dwukrotnie zremisował z Atletico Madryt (0-0 u siebie i 1-1 na wyjeździe). "To był duży sukces całego klubu. Zagraliśmy bardzo konsekwentnie w defensywie i to był klucz. Możemy być zadowoleni z tych występów. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy zdobyć jeszcze punkt w rywalizacji z Romą. Jednak dla wszystkich w klubie udział w Lidze Mistrzów był wielkim przeżyciem. Karabach wcześniej regularnie występował w Lidze Europejskiej, ale teraz wszyscy się przekonali, jaki to przeskok. Poza tym to była wielka przygoda i ciekawe doświadczenie organizacyjne dla wszystkich pracowników klubu. Trzeba korzystać z takich chwil. Była radość i ekscytacja" - podkreślił dziewięciokrotny reprezentant Polski. W podobnej sytuacji 31-letni obrońca był w poprzednim sezonie, kiedy Legia rywalizowała w grupie z Realem Madryt, Borussią Dortmund i Sportingiem Lizbona. "Remisując z Realem pokazaliśmy, że wszystko jest możliwe. W ostatniej kolejce pokonaliśmy przecież faworyzowany Sporting Lizbona, w którym występowało wielu klasowych piłkarzy. Mieliśmy do tej drużyny duży respekt, ale nie bojaźń. To doświadczenie pomogło mi w Karabachu" - przyznał. Rzeźniczak cieszy się sporą sympatią wśród miejscowych kibiców. "Tuż przed zakończeniem rundy nieco mnie zaskoczyli prezentem. To nagroda za aktywność w mediach społecznościowych. W Polsce pojawiłyby się komentarze, abym skupił się na treningach. A w Azerbejdżanie to jest bardzo cenione" - zauważył. Rzeźniczak mieszka w stolicy kraju na osiedlu "Port Baku". "Mieszka tu 90 procent obcokrajowców występujących w klubie. Pod osiedlem znajduje się centrum handlowe z wieloma restauracjami i innymi atrakcjami. Generalnie miasto jest bardzo rozwinięte i dorównuje innym europejskim stolicom. Każdy, kto mnie odwiedził, wyjeżdżał z zupełnie odmienną opinią niż przyjeżdżał. Poza tym jest cieplej niż w Polsce. Baku jest też jednym z najbezpieczniejszych miejsc, w jakich byłem. Nie spotkałem się dotychczas z żadną formą agresji" - podkreślił Rzeźniczak. Święta Bożego Narodzenia piłkarz spędzi w rodzinnym Aleksandrowie. Tym samym musiał przełożyć na maj operację palca i nosa. Urazów nabawił się w meczu z Sheriffem Tyraspol w 3. rundzie eliminacyjnej Ligi Mistrzów. Mimo to jesień spędził na boisku, a zabiegi planował na zimową przerwę, a ostatecznie przejdzie je po sezonie. "Nie chciałem jednak straszyć rodziny podczas Wigilii" - zakończył ze śmiechem. Marcin Cholewiński