To miało być święto: na Korsykę przyjeżdża drużyna OM, która wówczas rozpala wyobraźnię kibiców nie tylko we Francji, ale w całej Europie. Rok wcześniej występuje w finale Pucharu Europy, za rok go wygra. Grają w niej wówczas m.in. Didier Deschamps, Jean-Pierre Papin, Abedi Pele i Chris Waddle. Z kolei skromny rywal i gospodarz niecodziennego meczu - Bastia gra w tym czasie na drugim poziomie rozgrywek. To dla klubu niepowtarzalna szansa na zwrócenie na siebie uwagi. Bastia nie dysponuje jednak wielkim stadionem - takim, który pomieściłby wszystkich chętnych. W dniu wylosowania Marsylii kameralny Stade Armand-Cesari dysponuje widownią na ledwie 6 tysięcy widzów. Co za hit! Zbudujmy szybko coś większego! Klubowe władze postanawiają działać błyskawicznie: na ich prośbę Francuski Związek Piłki Nożnej (FFF) wyraża zgodę na przesunięcie terminu meczu o tydzień - na 5 maja 1992 roku. W klubie natychmiast zapada decyzja by w ciągu dosłownie kilkunastu dni zbudować nową trybunę o pojemności... 9300 kibiców! Co ciekawe nie jest to pierwsza "na szybko" postawiona trybuna na stadionie Bastii w tamtym czasie. Niewiele wcześniej, jeszcze przed zwycięskim ćwierćfinałem z Nancy gospodarze naprędce dostawiają już taką jedną prowizoryczną - na 2500 miejsc. Wtedy Bastia wygrywa po rzutach karnych 3-0, a na ulice wychodzą rozentuzjazmowane tłumy. Klub budzi coraz większe zainteresowanie. Nie oglądałeś Ligi Mistrzów? Zobacz skróty z wczoraj! Teraz przeciwnik jest najbardziej prestiżowy z możliwych. Trzeba działać! Działacze wpadają na pomysł: "Trybunkę zbudowaną na mecz Nancy zostawmy. Zburzmy za to inną i postawmy w to miejsce coś większego!". Decyzja zapada: zlikwidowana ma więc zostać trybuna północna, która powstaje jeszcze w latach 40. Mieści ledwie... 750 osób i działaczom nie jest jej szkoda. Zostaje więc zburzona przez firmę budowlaną należącą do byłego prezesa klubu w kilkadziesiąt godzin po wylosowaniu przez Bastię renomowanego rywala z Marsylii. Można stawiać nową trybunę! Entuzjazm ogromny, nikt nie blokuje inwestycji Nie każdy chce podjąć się tego trudnego pod względem technicznym zadania, ostatecznie znajduje się firma, która decyduje się na wykonanie zadania za milion franków. Cena robi wrażenie, ale zadanie nie byle jakie: półfinał był za 12 dni! Entuzjazm w Bastii ogromny, wszyscy czekają na wielkie futbolowe wydarzenie, nikt z działaczy nie pyta więc o zgodę władze cywilne - prefekta czy mera. Przedstawiciel władz przyjeżdża potem wprawdzie na plac budowy, ale wobec faktów dokonanych - nie chce nielegalnej w sumie inwestycji blokować. Wjeżdża ciężki sprzęt, rozpoczyna się wznoszenie konstrukcji z lekkich rurek. Powstaje trybuna długa na 100 metrów z 24 rzędami krzesełek. W najwyższym punkcie na 15 metrów na środku pod konstrukcją stworzono tunel wzdłuż linii bocznej, który powstał dzięki temu, że... nie zamontowano tam rurek. Związek piłkarski "przyklepuje" budowlę uznając, że jest bezpieczna. Dzień przed meczem stadion lustruje komisja ds. bezpieczeństwa. Ma zastrzeżenia, ale do... trybunki dostawionej przed ćwierćfinałem z Nancy. Drodzy kibice, proszę nie tupać Do tragedii dochodzi w dniu meczu. Zbudowana w ciągu zaledwie dwunastu dni, ważąca 700 ton konstrukcja, zaczyna się trząść już w trakcie wypełniania jej przez kibiców. Organizatorzy nie zdają sobie sprawy, że to ostatni znak ostrzegawczy. Dwie godziny przed meczem nie ma już wolnych miejsc, choć niektórzy kibice i dziennikarze są zaniepokojeni i odmawiają zajęcia miejsc na nowej trybunie. Niektórzy zauważają, że... zaczyna się dziwnie chwiać. Spiker Jean-Pierre Paoli apeluje żeby kibice przebywający na trybunie... nie tupali, bo grozi stabilności konstrukcji. Pracownicy reagują: ciągle dokręcają kolejne śrub a nawet spawają elementy konstrukcji. Ciągle niewiele osób zdaje sobie sprawę co może się stać. Nieeee, to niemożliwe... Kibice poprzebijani rurkami O godz. 20.23, jeszcze przed meczem, w sekundzie zmienia się wszystko. Trybuna zawala się z ogromnym trzaskiem. Na stadionie zapada cisza, fani zgromadzeni na innych częściach stadionu nie wierzą w to co widzą. Potem rozlegają się jęki i krzyki rannych. Wszystko transmituje francuska telewizja. Tłum rzuca się zewsząd na ratunek. To straszne i pamiętne sceny: wielu fanów przebijają ostre elementy rusztowań. 18 osób straciło życie ginąc na miejscu albo wskutek poniesionych ran. Aż 2357 kolejnych zostało rannych. Na miejscu katastrofy potężny chaos. Słychać zawodzenie karetek pędzących do korsykańskich szpitali i wracających po kolejnych rannych. Te szybko wypełniają się cierpiącymi ludźmi. Jest ich tylu, że mniej rannych przewozi się do Francji specjalnie przygotowanym Airbusem A300 oraz naprędce zorganizowanymi helikopterami. Polski piłkarz: żona i córka na szczęście zeszły z tej trybuny W tamtym meczu miał wziąć udział polski piłkarz Piotr Rzepka, reprezentacyjny pomocnik, który trafił do Bastii z Górnika Zabrze w przerwie zimowej 1989/90. - Gdy okazało się, że w półfinale zagramy z Marsylią, zapotrzebowanie na bilety przekroczyło 100 tysięcy, podczas gdy pojemność stadionu wynosiła 12 tysięcy. Korsykanie z całego świata chcieli zobaczyć to spotkanie - opowiadał Rzepka Maciejowi Słomińskiemu, dziennikarzowi "Interii". - W dniu meczu z Marsylią byliśmy na stadionie o 12, by zjeść obiad. Cały stadion falował, a mecz o 21. Wychodzimy na rozgrzewkę, takiej atmosfery nie widziałem nigdy. Jean-Pierre Papin grał w Marsylii w ataku, ale wtedy był blady jak ściana. Bramkarz gości Pascal Olmeta, Korsykanin, bał się wyjść z szatni. Tuż przed meczem zeszliśmy się przebrać i nagle huk! Cała 100-metrowa trybuna runęła w dół! 19 zabitych, ponad 100 połamanych kręgosłupów, kalek na całe życie. Na początku moja żona z córką siedziały na górze, potem zaczęło im się w głowie kręcić, trybuny chodziły w lewo i prawo, dostały niemal choroby morskiej i na szczęście zeszły na dół - opowiadał Rzepka. CAŁY WYWIAD Z PIOTREM RZEPKĄ - TUTAJ. Tragedie budowlane na stadionach w trakcie rozgrywania meczów piłkarskich zdarzają się wcześniej. Ta w 1902 roku podczas meczu Szkocja - Anglia przypomina tę z Bastii: na Ibrox Park w Glasgow też zawaliła się trybuna, z jej szczytu pospadali kibice. Ginie 25 osób, 517 jest rannych. Jednak to tragedia w Bastii robi ogromne wrażenie na całym świecie, dzięki telewizji wszyscy o niej mówią. Prezes Bastii zastrzelony przed własnym domem Po tragedii nikt nie myśli we Francji o kontynuowaniu rozgrywek. W finale na zwycięzcę meczu, który nigdy się nie odbył czeka wprawdzie Monaco, finał jednak się nie odbywa. Oczywiście rozpoczyna się wielkie śledztwo, które wykazuje liczne zdumiewające wręcz nieprawidłowości i zaniedbania przy budowie. Okazuje się, że niektóre mocowania były wykonane z kawałków drewna, drutu albo nawet... wstążek! Autor projektu trybuny, 41-letni Jean-Marie Boimond opiera się na odręcznych szkicach, nie powstają żadne profesjonalne wyliczenia. Podczas procesu przyznaje, że podczas wyliczeń bierze pod uwagę tylko siły pionowe, a ekspertyza wykazuje, że katastrofa miała swój początek w słabości konstrukcji metalowej, niezdolnej do wytrzymania bocznych pchnięć. "Czuję odpowiedzialność za to co się stało, oddaję się sprawiedliwości" - mówi w trakcie procesu. Sąd wydaje wyrok, który oburza rodziny ofiar: Boimond zostaje skazany na dwa lata więzienia. Sprawa fatalnie kończy się za to dla prezesa Bastii, uznanego jako odpowiedzialnego za tę tragedię. Korsykanie są porywczy. Jean-Francois Filippi jeszcze przed procesem zostaje zastrzelony przed własnym domem. Poprawka do ustawy Wielu uczestników tamtej tragedii wciąż przeżywa traumę. Karine Grimaldi, która ocalała, do dziś pamięta najdrobniejsze szczegóły tego wieczoru, który miał wywrócić jej życie do góry nogami. W katastrofie straciła młodszą siostrę, sama jest sparaliżowana. - Pamiętam tamten hałas, tamten gwar, tych ludzi, którzy krzyczeli - wspomina w rozmowie z France.Info. - Do dziś wystarczy, że pojadę gdzieś, gdzie jest dużo ludzi i od razu czuję się przygnębiona. Jak tylko słyszę hałas, to wracają złe czasy. Na pewno wolałabym żyć innym życiem. Musiałem jednak podjąć to wyzwanie dla moich rodziców, dla mojej siostry, której już nie ma - mówi. Nigdy nie wróciła na stadion w Bastii, miejsce gdzie - jak podkreśla - straciła wszystko. Bastien Dumas-Paoli mieszka w Aix-en-Provence, ma dziś 32 lata. W katastrofie ginie jego ojciec. Ciągle odczuwa jego brak. Z siostrą co roku spotyka się 5 maja żeby wspólnie przeżywać śmierć ojca. Tragedię ciągle mają w pamięci także marsylczycy, choćby dziennikarz Jean-Paul Delhoume. "Uważam, że ktoś próbował mnie zamordować żeby zarobić cztery sous [grosze, przyp.aut.]. Czuję się dotknięty. To nigdy nie zniknie. Nie można tego wymazać" - mówił dwa lata temu. Według niego cała Marsylia wciąż pamięta tę tragedię. "W Marsylii na rodzinę przypada co najmniej jeden zwolennik OM. Trauma może nie jest tak żywa jak na Korsyce, ale wciąż jest bardzo żywa". Wkrótce po tragedii prezydent Francois Mitterrand deklaruje, że 5 maja już nigdy nie zostanie rozegrany we Francji żaden mecz piłkarski. Jednak dopiero 13 lutego 2020 roku Zgromadzenie Narodowe przegłosowało poprawkę do francuskiej ustawy o sporcie, zabraniającą rozgrywania meczów 5 maja ze względu na szacunek dla ofiar tej tragedii.