- Myślę, że po pandemii zawodnicy potanieją, zmieni się trochę rynek transferowy. Na pewno transfery nie będą już tak wysokie. Ważne, żeby nie było tych wszystkich agentów i pośredników, którzy, moim zdaniem, są tylko zbędnymi elementami. Myślę, że te sprawy narosły do bardzo dużych rozmiarów, sami piłkarze często nie mają zbyt dużej wiedzy, żeby samemu poprowadzić transfery, a oni to wykorzystują. Dobrze byłoby, aby wszystko odbywało się w kontakcie bezpośrednim pomiędzy klubem a zawodnikiem. Są w środowisku menedżerowie, którzy na tego typu transakcjach zarabiają naprawdę bardzo duże pieniądze, nie robiąc praktycznie nic, uważam, że linia produktu do odbiorcy musi zostać skrócona - mówi Gmoch. Jacek Gmoch w latach 1960-1968 reprezentował barwy Legii Warszawa. Po zakończeniu piłkarskiej kariery przez dwa lata był w niej asystentem pierwszego trenera. Według oficjalnych danych zagrał w Legii 190 spotkań. Z takimi statystykami Gmoch jednak się nie zgadza. - Chciałem w tym miejscu wyprostować pewne rzeczy dotyczące mojej osoby w kontekście Legii, bo boje się, że nie wszystko w dalszym ciągu jest znane. Ja byłem piłkarzem tego klubu przez dziesięć lat, zagrałem w niej ponad trzysta meczów, byłem także asystentem trenera Andrzeja Ziętary. Moje dokonania w Legii nie są zatem małe, ale niestety nie są zbytnio znane, to jednak pewnie wynik mojej dziesięcioletniej banicji, kiedy zapominano o niektórych dokonaniach, zresztą nie tylko moich. Niektórzy zapominają o tym, co było. Z Legią zdobyłem trzy puchary, dwa jako zawodnik, jeden we współpracy z Lucjanem Brychczym, wywalczyłem także mistrzostwo Polski - przypomina Gmoch. - Cieszę się, że teraz Legia zaczyna funkcjonować tak jak powinna, zmienia się. Byłem ostatnim prezesem CWKS Legia i te sprawy znam od wewnątrz. Dobrze, że jest budowana akademia dla młodzieży oraz centrum treningowe. Obecny prezes Dariusz Mioduski podjął ryzyko stworzenia silnej Legii, trzeba to doceniać, ale niestety obawiam się, że obecny kryzys może na chwilę przerwać lub przesunąć w czasie te plany. I chcę podkreślić, że wcale nie podlizuję się teraz prezesowi, bo nikomu się nie podlizuję, natomiast chcę powiedzieć, że taka długofalowa budowa to wcale nie jest łatwa sprawa, zwłaszcza przy kibicach, którzy cały czas oczekują zwycięstw i trofeów. Wszystko zaczyna coraz lepiej wyglądać, zaczyna przynosić rezultaty, choć droga jest trudna i wyboista, trzymam kciuki, aby wszystko szło w jak najlepszym kierunku - podkreśla były selekcjoner. - Boję się o ten najbliższy czas, bo kryzys dotknie wszystkie kluby, a budżet Legii jest napięty, jest oparty na dużym ryzyku. Widać bardzo dobrą współpracę pomiędzy prezesem, a trenerem Aleksandarem Vukoviciem, choć trener nie miał łatwych początków. Jest tutaj znajomość przedmiotu, odpowiedni podział ról, zaufanie i wyniki, które zawsze scalają taką współpracę. Jak wyników nie ma to wszystko się psuje, daj Boże, żeby kryzys nie przerwał tej dobrej współpracy. Prezes podjął duże ryzyko, zainwestował wielkie pieniądze, oby udało się to wszystko dalej dobrze prowadzić - mówi Gmoch. Jacek Gmoch z troską wypowiada się o najbliższym czasie, który czeka polskie kluby. Uważa, że szybkie wznowienie rozgrywek może być zbawienne dla ich dalszej, sprawnej egzystencji. - Mam nadzieję, że PZPN i Ekstraklasa postarają się o to, aby kluby przetrwały. Pewne niebezpieczeństwo widzę jednak w tym jak potoczą się sprawy związane z przelewami od telewizji z tytułu praw do transmisji, te pieniądze stanowią chyba około 40-60 procent budżetu większości klubów. Myślę, że im szybciej zacznie grać liga, tym łatwiej będzie ją uratować. Ewentualna gra bez publiczności nie jest jakimś wielkim problemem - zaznacza. Były selekcjoner reprezentacji Polski w latach 1976-1978 nie chce zabierać głosu w sprawie ewentualnej dalszej pracy na stanowisku trenera "Orłów" Jerzego Brzęczka. - Na szczęście to nie jest mój problem tylko prezesa Zbigniewa Bońka, zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej i Jerzego Brzęczka. Wszystkich moich kolegów, trenerów, którzy podjęli się roli trenera reprezentacji Polski, wspieram i życzę im jak najlepiej. Nie chcę oceniać ich pracy, ani poddawać jej żadnym dywagacjom, czy jurysdykcjom - mówi Gmoch. Jacek Gmoch krytycznie wypowiada się z kolei na temat organizacji piłkarskich mistrzostw Europy w dwunastu państwach. - Od początku to był zły pomysł. Ale ja wiem, kogo to był pomysł, Michaela Platiniego, który chciał mieć załatwioną prezesurę szefa UEFA na kilka kolejnych kadencji, w związku z czym zaproponował takie właśnie mistrzostwa Europy. To pomysł kompletnie do kitu. Już teraz z tego, co widzę, część reprezentacji chce wycofać się z gry w kilku państwach, obecny prezydent UEFA też nie jest fanem takiego rozwiązania, a i koszty tego przedsięwzięcia są ogromne. Ryzyko zarażenia koronawirusem będzie także bardzo duże, bo przecież niewykluczona jest kolejna fala epidemii. Myślę, że kwestia organizacji turnieju zostanie jeszcze zmieniona, może turniej nie zostanie rozegrany w jednym państwie, ale wszystko trzeba dokładnie przemyśleć. Zbigniew Czyż