Jak się okazało, zarząd klubu wydał rozporządzenie o niewpuszczaniu nikogo na teren stadionu. Ochrona z pełnym rygorem wypełniała polecenie. Nawet przybyli dziennikarze odchodzili od wejścia z kwitkiem! W pewnym momencie zniecierpliwieni kibice przeszli pod wejście na "żyletę". Część młodych ludzi, chcących zobaczyć swoich ulubieńców, zaczęła pokonywać płot, a inna część przystąpiła do szturmu bramy. Oczywiście brama nie wytrzymała i wszyscy, już bez najmniejszych przeszkód, mogli wejść na trybunę odkrytą. Na stadion weszło około 1000 ludzi. Dzięki niefrasobliwości zarządu, który bez podania przyczyny nie chciał umożliwić swoim najwierniejszym kibicom obejrzenia spotkania, klub został narażony na kolejne koszty - tym razem naprawy bramy wejściowej. Incydent ten, po raz kolejny nie przysporzył zwolenników włodarzom Legii i znów z trybun dało się słyszeć okrzyki nieprzychylne kierownictwu klubu. Czy taka sytuacja musiała mieć miejsce? Mirosław Drożdż;