W pierwszym tygodniu czerwca komplet naszych grupowych rywali w Euro 2024 zaplanował potyczki towarzyskie. Najpierw Austriacy pokonali 2-1 Serbów, potem Francuzi ograli 3-0 Luksemburczyków. Jako ostatni do testu przystąpili Holendrzy, uznani w starciu z Kanadyjczykami za bezapelacyjnych faworytów. "Pomarańczowi" nie przystąpili jednak do gry optymalną jedenastką. W efekcie przez pierwszy kwadrans żadna ze stron nie osiągnęła optycznej przewagi. Z czasem dominacja gospodarzy stawała się widoczna, tyle że nie przekładało się to na klarowne okazje do zdobycia bramki. Probierz zapytany o skład na Ukrainę. Odpowiedział bez wahania Raz, dwa, trzy, cztery i... wystarczy. Holendrzy dali tylko próbkę siły rażenia Dopiero po upływie pół godziny piłkarze z Ameryki Północnej znaleźli się w tarapatach. Najpierw w polu bramkowym w idealnej sytuacji z futbolówką minął się Memphis Depay, a kilka chwil później zmierzającą do bramki piłkę - po strzale Georginio Wijnalduma - ofiarnie zatrzymał Derek Cornelius. Najlepszą sposobność do otwarcia wyniku zmarnował jednak Brian Brobbey. Już w doliczony czasie gry pierwszej połowy otrzymał znakomite podanie od Depaya i stanął oko w oko z kanadyjskim golkiperem. Był jednak naciskany przez jednego z defensorów i ostatecznie nie zdołał umieścić futbolówki w siatce. Pokazali, co dzieje się na zgrupowaniu reprezentacji Polski przed Euro 2024. W sieci aż zawrzało Po zmianie stron gra pozorów trwała tylko kilka minut. Zaraz potem Holendrzy przystąpili do bezwzględnej egzekucji. W niespełna kwadrans przesądzili losy potyczki, zdobywając trzy bramki. Jako pierwszy na listę strzelców trafił Depay, z bliskiej odległości finalizując precyzyjną centrę Jeremiego Frimponga. Piłkarz asystujący przy tym golu niebawem sam podwyższył rezultat, pokonując Dayne'a St. Claira technicznym uderzeniem. Trzeci cios zadał wprowadzony moment wcześniej na murawę Wout Weghorst, skuteczną dobitką z kilku metrów. W tym momencie stało się jasne, że sensacji w Rotterdamie nie będzie. Zespół Ronalda Koemana zredukował tempo gry, a goście z minuty na minutę byli coraz bardziej zniechęceni do rywalizacji. Końcowy gwizdek - już przy stanie 4-0 po trafieniu Virgila van Dijka - przyjęli z satysfakcją. Na 10 dni przed konfrontacją z Polską w finałach ME holenderska ekipa zademonstrowała zabójczą skuteczność. Przyspieszyła tylko na kilkanaście minut i to wystarczyło, by rzucić rywali na kolana. W Hamburgu, 16 czerwca, ten scenariusz nie może się powtórzyć.