Polska miała względne szczęście w losowaniu par barażowych. Biało-Czerwoni trafili bowiem w półfinale na Estonię, a więc zespół, który w rankingu FIFA plasuje się poza pierwszą setką. Estończyków udało się pokonać imponującym wynikiem - 5:1. W drugim meczu jednak wyzwanie będzie zdecydowanie większe, bo nasza kadra wybierze się do Cardiff, aby tam zmierzyć się w walce o awans na mistrzostwa Europy w Niemczech z niezwykle walecznymi Walijczykami. Hiszpanie biją na alarm ws. Lewandowskiego. Jego koledzy z Barcelony są w lepszej sytuacji Jeśli drużyna Michała Probierza pokona gospodarzy, to wejdzie do fazy grupowej mistrzostw Europy w Niemczech. Tam na Biało-Czerwonych czekają już jeszcze lepsi przeciwnicy. Wiemy bowiem, że wygrany naszej ścieżki barażowej trafi do grupy D, w której czekają na nią już: Francuzi, Holendrzy oraz Austriacy. Z pewnością mówimy o jeszcze lepszych rywalach niż Walia, a dodatkowo mogą już oni swobodnie testować poszczególne nowe rozwiązania, które można wprowadzić na turniej. Holandia pokazuje moc. Pierwsza wygrana w 2024 roku Holendrzy do swojego pierwszego meczu towarzyskiego w 2024 roku podchodzili bardzo mocno osłabieni. Niedostępnych było kilku czołowych piłkarzy na czele z Frenkiem de Jongiem z FC Barcelony. Ronald Koeman musiał więc szukać alternatyw, które mógłby później wykorzystać na turnieju głównym. W pierwszym meczu sparingowym "Pomarańczowi" mierzyli się ze Szkocją, z którą nie tak dawno Polska zremisowała 2:2 przed meczem barażowym ze Szwedami. Faworytem spotkania w Amsterdamie byli naturalnie gospodarze. Mieli jednak swoje problemy. W bramce Holendrów musiał brylować w pewnych momentach Flekken, który doskonale prezentował się między słupkami. Na gola trzeba było chwilę poczekać, ale jak już się doczekaliśmy, to był to strzał wyjątkowej urody. Z dystansu prosto w okienko bramki Szkotów kopnął Reijnders i nie dał bramkarzowi absolutnie żadnych szans. Od 40 minuty Holendrzy prowadzili 1:0 i ten wynik do przerwy się nie zmienił. Polacy na kolanach, bolesny wieczór. Anglicy dali lekcję futbolu Druga połowa wyglądała dosyć podobnie do pierwszej i znów na gola trzeba było trochę poczekać, choć tym razem wyraźnie krócej niż to miało miejsce w pierwszej części meczu. Dokładnie w 72 minucie bardzo dobrą piłkę w pole karne posłał Cody Gakpo, który asystował także przy pierwszym golu. Futbolówka po podaniu zawodnika Liverpoolu spadła na głowę Georginio Wijnalduma. Były piłkarz "The Reds" doskonale ułożył się do strzału i futbolówka zatrzepotała w siatce, a Holandia wyszła już na dwubramkowe prowadzenie, pokazując, że jest w tym meczu lepsza. To był jedynie początek spektaklu drużyny Koemana. Prawdziwy piąty bieg zespół "Pomarańczowych" wrzucił dopiero po 80 minucie spotkania. Najpierw podanie Veermana wykorzystał Weghorst, a później do gola asystę dołożył także Reijnders, który podawał do Donyella Malena. Skrzydłowy Borussii Dortmund dobrze zachował się w tej sytuacji i pokonał bramkarza Szkotów, podwyższając prowadzenie aż do czterobramkowej zaliczki. To już była różnica klas.