Finalissima, czyli mecz pomiędzy mistrzem Europy a zwycięzcą Copa America (wspólny projekt UEFA oraz CONMEBOL), miał podniosły charakter dla Giorgio Chielliniego. Reprezentant Włoch uroczyście żegnał się z grą w drużynie narodowej, ale na pewno nie zapisze tego występu po stronie "dużych" plusów... Lionel Messi wyreżyserował pierwszego gola Zanim jednak o błędzie 37-letniego defensora, umiarkowane emocje ożywił błysk geniuszu Lionela Messiego. Jednym słowem warto było czekać do 28. minuty, bo akcja Messiego była doskonała. Argentyńczyk od momentu przyjęcia piłki był bardzo mocno naciskany przez Giovanniego Di Lorenzo, ale wytrzymał napór rywala i w swoim stylu, z najlepszych lat, w idealnym momencie posłał wypieszczone podanie przed bramkę. Dla Lautaro Martineza było już tylko formalność, by z najbliższej odległości skierować piłkę do siatki. A w dodatku uczynił to sprytnie, zewnętrzną częścią prawej stopy. Dwanaście minut później Messi cierpiał na murawie i przez chwilę można było nabrać obaw, czy nie będzie potrzebował zmiany. Niepokój rozwiał sam Argentyńczyk, gdy podniósł się i zgłosił gotowość do kontynuowania meczu, a w kolejnych minutach nie było śladu, by cokolwiek mu dokuczało. Dwa podania i "podcinka" autorstwa Angela Di Marii Ręce składały się do oklasków już w pierwszej doliczonej minucie przed przerwą. Zespół z Ameryki Południowej potrzebował dwóch podań, aby wpakować piłkę do siatki. Najpierw dalekie zagranie od bramki wykonał Emiliano Martinez, a piłka w okolicach środka pola trafiła wprost do Lautaro Martinez. Napastnik Interu Mediolan doskonale się zastawił, zdobył z piłką przy nodze kilkanaście metrów i posłał prostopadłe zagranie do Angela Di Marii. 34-latek ruszył w sprinterskim tempie, wyprzedził Chielliniego i podcinką nie dał szans wybiegającemu mu pod nogi Gianluigiemu Donnarummie. Przewaga podopiecznych Lionela Scaloniego nie podlegała dyskusji i byli bliscy kolejnych bramek, ale świetnie między słupkami spisywał się Donnarumma, parokrotnie popisując się interwencjami najwyższej próby. Kwintesencją nieporadności "Squadra Azzurra" była sytuacja z 78. min, gdy Gianluca Scamacca znalazł się na olbrzymim spalonym. Napastnik Sassuolo jednak wcale nie wstrzymał nogi, a mimo to przeniósł piłkę nad poprzeczką. Twarz schował w dłoniach, ale rozgrzeszyła go właśnie sygnalizacja ofsajdu. Trzeci "cios" równo z syreną Argentyńczycy też jednak pokazali, że potrafią zmarnować kapitalną okazję, a tą "sztuką" popisał się Giovani Lo Celso. Pomocnik Villarreal zamykał w polu karnym akcję, miał przed sobą tylko golkipera, ale zwlekał z oddaniem strzału. Gdy w końcu zdecydował się na techniczne uderzenie, piłkę głową wyblokował Alessandro Bastoni. Argentyńczycy "dobili" Włochów w czwartej doliczonej minucie. Motorem napędowym znów był Messi, a w rolę egzekutora wcielił się ten, który wpierw wyłuskał piłkę, czyli Paulo Dybala. Argentyna - Włochy 3-0 (2-0) Bramki: Lautaro Martinez (28), Angel Di Maria (45+1), Paulo Dybala (90+4).