Mieszkańcy miasta szykowali się z wielkim zaangażowaniem na przyjęcie piłkarzy. Udekorowali główne ulice narodowymi flagami mistrzów Europy i transparentami ze słowami powitania po hiszpańsku. Piłkarze mieli czuć się jak w rodzinnych stronach. Nie docenili jednak najwyraźniej wysiłków miejscowych, bo rzadko wychylają nosy z hotelu położonego na terenie miasteczka uniwersyteckiego. "Chcieliśmy stworzyć im jak najlepsze warunki do relaksu, aklimatyzacji" - powiedział burmistrz Andrew John Maphetle. Po sensacyjnej porażce w pierwszym spotkaniu ze Szwajcarią (0-1) Hiszpanie są jeszcze bardziej niedostępni dla kibiców i dziennikarzy. Tylko kilku zdecydowało się na spacer po mieście. Większość wybrała grę w karty, na PlayStation w zaciszu hotelu lub kilkugodzinną wyprawę na safari. "Gdzie są hiszpańscy zawodnicy? Nigdzie ich tu nie widziałem, a chciałem ich zobaczyć, poprosić o autograf" - powiedział kelner Agreement Sibanda. W poniedziałek mistrzowie Europy w swoim drugim meczu w grupie H zmierzą się z Hondurasem.