Partner merytoryczny: Eleven Sports

Historyczna noc w Niemczech, Bayer to zrobił! Niewiarygodny rekord Europy

Bayer Leverkusen pierwszy mecz półfinałowy Ligi Europy z AS Romą na wyjeździe wygrał 2:0, co sprawiało, że do Leverkusen goście wracali ze znakomitą zaliczką przed rewanżem przed własnymi fanami. Spotkanie o finał miało dodatkowy smaczek, bo było także meczem o pobicie rekordu Europy w serii meczów bez porażki z rzędu i wyprzedzenie Benfiki Lizbona. Celem nadrzędnym był jednak awans do finału, co w pewnym momencie stanęło pod znakiem zapytania. Ostatecznie Bayer z tarapatów się wykaraskał i po remisie 2:2 zapewnił sobie grę w finale oraz pobicie wielkiego rekordu Europy.

Bayer Leverkusen/Ina Fassbender/AFP

Bayer Leverkusen jest niewątpliwie największą piłkarską rewelacją tego sezonu w całej Europie. Niemiecki zespół pod wodzą Xabiego Alonso wykonał tak olbrzymi progres, że śmiało możemy się zastanawiać, jak Bayerowi poszłoby, gdyby w tym sezonie miał szansę rywalizować w Lidze Mistrzów. W końcu drużyna dowodzona przez Hiszpana sięgnęła po mistrzostwo Niemiec, wyprzedzając bardzo wyraźnie Bayern Monachium, który przecież w miniony wieczór odpadł z rywalizacji dopiero po półfinałach z Realem Madryt

Bayer gra jednak "tylko" w rozgrywkach Ligi Europy i to ten tytuł może potencjalnie wejść w skład potrójnej korony zespołu, na którego czele stoi Xabi Alonso. W półfinale niemiecka drużyna dostała okazję do rewanżu za wydarzenia z poprzedniego sezonu. Wówczas 1:0 w dwumeczu Bayer poległ z AS Romą. Jose Mourinho pokonał swojego wielkiego ucznia i awansował do finału tych rozgrywek. Wtedy jednak zdecydowanie trudniej było wskazać faworyta do awansu. 

Dominacja Leverkusen i szok. Roma na prowadzeniu

W tym roku wątpliwości nie miał nikt. Każdy inny wynik, niż wygrana Bayeru w dwumeczu będzie sporą niespodzianką. Mówimy bowiem o ekipie, która w tym sezonie nie przegrała żadnego meczu, a do dwumeczu z Romą podchodziła z nadzieją nie tylko na awans, ale także pobicie historycznego rekordu meczów z rzędu bez porażki, który wynosi 48 takich spotkań i ustanowiła go w latach 60. XX wieku Benfika Lizbona. Po pierwszym meczu tegorocznych półfinałów oba te cele bardzo się przybliżyły. 

Leverkusen przyjechało bowiem na rewanż przed własnymi fanami z aż dwubramkową zaliczką po wygranej 2:0 na Stadio Olimpico w Rzymie. Nie trzeba mówić, kto był faworytem starcia rewanżowego. Niemiecki zespół bardzo dobrze wszedł w to spotkanie i właściwie do 42. minuty rywalizacji wszystko szło po myśli gospodarzy, brakowało jedynie gola, ale przewaga Leverkusen była absolutnie bezdyskusyjna. Przekonał się o tym także Nicola Zalewski, który wszedł na murawę za kontuzjowanego Spinazollę. 

Polak raz po raz był brutalnie ogrywany przez Frimponga, a od pewnego czasu grał z żółtą kartką. W związku z tym trener zdecydował się go przesunąć na drugie wahadło, aby uniknąć ryzyka wykluczenia z gry. Niedługo po tej zmianie miejsc na murawie, na niewytłumaczalne zachowanie zdecydował się kapitan Bayeru - Joanthan Tah. Niemiecki defensor sfaulował bowiem swojego rywala w polu karnym w absolutnie niegroźnej sytuacji. Sędzia wskazał na "jedenastkę", a gola na 1:0 dla Romy strzelił Paredes. Coś, czego nikt się nie spodziewał, stało się faktem. Bayer schodził na przerwę niespodziewanie przegrywając. Przerwanie serii stało się realne. 

Szalona pogoń Bayeru Leverkusen. Rekord Europy padł

Druga połowa rozpoczęła się dokładnie tak, jak tego można było się tego spodziewać, a więc od kilku kolejnych ataków gospodarzy. Te jednak ponownie nie zakończyły się golem, a kolejne świetne interwencje notował między słupkami Mile Svilar, który prezentował się doprawdy zjawiskowo. Znów przysłowie o niewykorzystanych sytuacjach znalazło odzwierciedlenie w rzeczywistości. W 65. minucie rzut karny gościom podarował Adam Hlozek, który bezmyślnie zagrał ręką po rzucie rożnym. 

Sędzia po analizie VAR nie wahał się ani chwili i wskazał na rzut karny. Znów do piłki podszedł Paredes. Argentyńczyk ponownie zmylił bramkarza i podwyższył rezultat na 2:0. W tamtym momencie mieliśmy remis w dwumeczu i wizję dogrywki na horyzoncie. Ta nieco odleciała, gdy fatalny błąd przy wyjściu do dośrodkowania popełnił Svilar w 82. minucie pojedynku. Golkiper minął się z futbolówką po rzucie rożnym, a ta odbiła się od Manciniego i wpadła do siatki. Bayer wrócił do jednobramkowego prowadzenia w dwumeczu. 

To nie był koniec. Każdy na stadionie miał świadomość stawki, która wisiała w powietrzu. Po jednej stronie szali trzeba było położyć awans do finału Ligi Europy, a po drugiej pragnienie pobicia historycznego rekordu Europy Benfiki Lizbona z lat 1963 - 1965. Nowy, rekord Europy od dnia 9 maja 2024 roku wynosić będzie 49. spotkań bez porażki, a zapewnił to w siódmej minucie doliczonego czasu gry wypożyczony z Bayernu Monachium Josip Stanisić, który doskonale zachował się w polu karnym i świetnym strzałem pokonał Svilara. Bayer jedzie do Dublina i zagra z Atalantą Bergamo w finale Ligi Europy. 

Tym samym Bayer pozostaje jeszcze w grze o dwa trofea. Poza finałem Ligi Europy podopieczni Xabiego Alonso mają jeszcze do rozegrania finał Pucharu Niemiec. W rozgrywkach Bundesligi pozostały dwa spotkania, w tym jedno z Bochum, z którym to Bayer przegrał ostatni raz w maju... 2023 roku. Jeśli Bayer nie przegra tych czterech meczów, to rekord wydłuży się do aż 53. kolejnych spotkań z rzędu bez porażki. Podopieczni Xabiego Alonso już napisali historię piłki nożnej, a mogą jedynie dopisać jej kolejne niesamowite rozdziały. 

Carlo Ancelotti: Realowi pomaga zarówno bogata historia, jak i jakość piłkarzy/Polsat Sport/Polsat Sport
Tomasz Kucz nie zadebiutował w pierwszej drużynie Bayeru/INA FASSBENDER / AFP
Xabi Alonso/AFP
Daniele De Rossi/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem