Chapecoense dopiero od 2014 roku rywalizuje w najwyższej klasie rozgrywkowej, a już miało grać w finale Copa Sudamericana (odpowiednik Ligi Europejskiej) z kolumbijskim Atletico Nacional. To właśnie w drodze do Medellin 28 listopada samolot z 77 osobami na pokładzie rozbił się nieopodal lotniska. Uratowało się tylko dwoje członków załogi i czterech pasażerów, w tym trzech piłkarzy. Nazajutrz zespół rywali zaproponował, aby trofeum przyznać Chapecoense, mimo że nie zostało rozegrane żadne ze spotkań dwumeczu. Południowoamerykańska konfederacja (CONMEBOL) zgodziła się, w związku z czym drużyna z Chapeco zdobyła najcenniejszy tytuł w swojej historii, a Atletico otrzymało od niej nagrodę Fair Play. Inne brazylijskie kluby zaoferowały różnego rodzaju pomoc, w tym użyczenie swoich zawodników, czego efektem jest już pozyskanie kilku graczy do każdej formacji i prowadzenie negocjacji z kolejną grupą piłkarzy. "Powstawanie nowej ekipy przyniesie wiele radości, choć nigdy nie zapomnimy tych dzielnych wojowników, którzy doprowadzili nas do miejsca, gdzie dzisiaj jesteśmy" - powiedział prezes Chapecoense David Nes Filho, w oświadczeniu opublikowanym przez gazetę "O Estado do Sao Paulo". Do podobnej sytuacji doszło po tragedii w Monachium w 1958 roku, gdy w katastrofie lotniczej życie straciło ośmiu piłkarzy jednego z najlepszych pokoleń Manchesteru United, tzw. "chłopców Busby'ego" (Busby Babes, od nazwiska trenera Matta Busby'ego). Była to grupa w większości młodych zawodników, wychowanków "Czerwonych Diabłów", która sięgnęła po dwa z rzędu tytuły mistrzowskie (1956-57) i zgadzano się, że może przejść do historii jako jedna z najlepszych drużyn świata. Wypadek lotniczy przekreślił te marzenia, ale w reakcji na tragedię pokazała się najpiękniejsza strona sportu. Ówczesny zdobywca Pucharu Europy Real Madryt zawiązał "sojusz" z klubem z Manchesteru, udostępniając swoje ośrodki treningowe i medyczne sztabowi i zawodnikom dochodzącym do siebie po tragedii. "Królewscy" zorganizowali także serię meczów towarzyskich i akcji charytatywnych w Hiszpanii i w Anglii, z których całkowity dochód przekazali Manchesterowi. W być może najbardziej altruistycznym akcie wsparcia, zaoferowali wypożyczenie swoich największych gwiazd - Alfredo di Stefano i Ferenca Puskasa. Obaj zresztą zgodzili się na tymczasowy transfer, ale zablokowały go nieprzejednane przepisy angielskiej federacji piłkarskiej, uniemożliwiające rejestrowanie nowych zawodników w trakcie rozgrywek. "United był w zasadzie skończony jako klub. Wydawało się, że lada dzień ktoś po prostu zamknie drzwi na kłódkę. Ta szczodrość Realu Madryt była ogromnym wsparciem" - powiedział autor książki na temat tej współpracy John Ludden. W 1968 roku Manchester United zdobył po raz pierwszy w historii Puchar Europy. Jeszcze zanim "Czerwone Diabły" opuściły stadion po finale, przyszedł telegram: "Gratulacje od przyjaciół z Madrytu".