Były gracz Schalke, Hiannick Kamba, i jego żona Christina zostali skazani na 3 lata i 10 miesięcy więzienia za próbę wyłudzenia odszkodowania z ubezpieczenia. By zdobyć pieniądze, sportowiec sfingował własną śmierć. W razie zgonu żona Kamby miała dostać 4 miliony euro zadośćuczynienia, lecz ostatecznie wypłacono jej 1 milion 200 tysięcy euro. Według prokuratora Hiannick i Christina razem uknuli plan i potem mieli podzielić się pieniędzmi. Czy do tego doszło? Podobno nie, ponieważ małżonkowie pokłócili się.Prawnik Lars Dippel, reprezentujący interesy Kamby, nie zgodził się z werdyktem skazującym jego klienta. Piłkarz nie chciał komentować wyroku. Jego żona oświadczyła jedynie, że "straciła wiarę w sprawiedliwość". "Śmierć" Hiannicka Kamby w 2016 roku W 2016 roku media obiegła wieść o "śmierci" Hiannicka Kamby. Miał zginąć w wypadku samochodowym w Kongo. Wówczas mało kto przypuszczał, że piłkarz w rzeczywistości żyje nadal. Zwłaszcza, że żona ponoć otrzymała akt zgonu męża, dzięki któremu mogła wypłacić pieniądze z ubezpieczenia.Dostała zadośćuczynienie od ubezpieczalni, a dodatkowo 100 tysięcy euro od firmy, w której Kamba pracował po zakończeniu kariery sportowej. Co ciekawe, po swojej rzekomej śmierci, Kamba wrócił do Niemiec i do pracy właśnie u tego pracodawcy. Wcześniej policjanci nabrali podejrzeń. W wyniku śledztwa wyszło na jaw, że Hiannick żyje i ma się dobrze. Przed sądem tłumaczył, że nie miał pojęcia o pogłoskach na temat swojej śmierci. Przekonywał, że podczas podróży do Kongo został porwany i wywieziony do dżungli. Tam stracił dokumenty oraz telefon, przez co nie mógł poinformować bliskich o swoich problemach. Sędzia nie uwierzył w tłumaczenia. Wydano wyrok skazujący, lecz Hiannick i Christina mogą się od niego odwołać. JANNIE DU PLESSIS PRZEŻYWA RODZINNY DRAMAT. JEGO SYNEK UTOPIŁ SIĘ W BASENIEKP