Decyzja w tej sprawie zapadła już w połowie kwietnia, ale dopiero w tym tygodniu oficjalnie został o niej poinformowany adwokat polskiego trenera. Sprawa ciągnęła się dwa lata. O co powstał spór? O sposób zwolnienia Kasperczaka. Trener, znany i mający od wielu lat dobrą markę w Afryce, został nieoczekiwanie zdymisjonowany w mało spodziewanym momencie, nie po odpadnięciu w ćwierćfinale odbywającego się zimą 2017 Pucharu Narodów Afryki, ale kilka miesięcy później, po kolejnych, udanych, spotkaniach, gdy jego podopieczni mieli komplet punktów w kwalifikacjach do mistrzostw świata. Nie podano wówczas żadnych konkretnych powodów zwolnienia, zaznaczono jedynie, że Komitet Wykonawczy federacji podjął taką decyzję, bo "nie było możliwości porozumienia". Kasperczak miał jeszcze wówczas ponad rok kontraktu. Dzisiaj odszkodowanie wydaje się przedstawicielom związku zdecydowanie za wysokie. - Będziemy na pewno domagać się zmniejszenia tej ogromnej kwoty - mówi anonimowo jeden z działaczy na łamach tunezyjskiego dziennika "La Presse". - Tym bardziej, że Kasperczak odrzucił propozycję, aby załatwić sprawę polubownie. Jak przekonuje, powody zwolnienia zostały wysłane do FIFA, gdy sporu nie dało się już inaczej rozwiązać, ale międzynarodowa federacja uznała, że jednostronnego i niezgodnego z prawem zerwania umowy. Przypomnijmy, że Tunezja ostatecznie awansowała na mistrzostwa świata w Rosji, choć odpadła tam w pierwszej rundzie. Henryk Kasperczak wielokrotnie notował wcześniej niemałe sukcesy z afrykańskimi reprezentacjami, w tym m.in. wicemistrzostwo kontynentu w 1996 roku z... Tunezją. Po ostatnim zwolnieniu nie podjął już żadnej pracy w reprezentacji albo w klubie. RP