Interia: Z powodu przygotowań do Pucharu Narodów święta spędził pan w Tunisie. Jak spędzicie ostatnich kilkanaście dni przed rozpoczęciem turnieju w Gabonie? Henryk Kasperczak: - W drugi dzień świąt wyjechaliśmy do Hiszpanii. 28 grudnia gramy na stadionie w Gironie z reprezentacją Katalonii, a dwa dni później z reprezentacją Kraju Basków. Na pewno nie będą to łatwe spotkania, bo rywale są wymagający. Reprezentacja Katalonii oparta jest na graczach Barcelony. Z kolei Baskowie mają w swoich szeregach piłkarzy Athleticu Bilbao czy Realu Sociedad. Potem powrót do Tunezji, gdzie zagramy jeszcze 4 stycznia z Ugandą, a 8 stycznia z Egiptem. Oba spotkania na stadionie El Menzah w Tunisie. Pierwsze z Ugandą o godzinie 14.30. Gramy tak wcześnie, bo tego samego dnia spotkanie tunezyjskiego Club Africain z Paris Saint-Germain. Do Gabonu wylatujemy 11 stycznia. Kadra na wyjazd na Puchar Narodów jest już powołana? - Ze sztabem analizowaliśmy sytuację po ostatnich meczach z Libią i Mauretanią. Powołaliśmy dużą grupę 41 zawodników. Z tej grupy piłkarzy będziemy korzystali w najbliższym czasie. Do Hiszpanii, na mecze z Katalonią i reprezentacją Kraju Basków, wyjedzie 23 graczy. Nie wszyscy mogę jednak jeszcze grać, bo występują u siebie w ligowych rozgrywkach. Mam na myśli Ali Maaloula z egipskiego Al-Ahli, Wahiba Khazri z angielskiego Wolverhampton czy grającego w Arabii Saudyjskiej Ahmeda Akaichi. Kto zdaniem Henryka Kasperczaka jest faworytem XXXI Pucharu Narodów Afryki? - Jak zawsze jest grupa drużyn, które pretendują do czołowych miejsc. Jest obrońca mistrzowskiego tytułu Wybrzeże Kości Słoniowej, jest Algieria, Senegal czy Egipt. Trzeba też powiedzieć, że poziom piłki w Afryce mocno się wyrównał. W najbliższym pucharze zagra najlepsza szesnastka, no może z wyjątkiem Nigerii, która się nie zakwalifikowała. Tak, że jest kilka zespołów, które pretendują do zwycięstwa. Wielu w gronie faworytów widzi też Tunezję. No właśnie, jaki cel postawiony jest przez prowadzoną przez pana reprezentacją Tunezji? - Podczas Pucharu Narodów trzeba będzie bronić miejsca w hierarchii afrykańskiej piłki. Cel jest jeden, wyjście z grupy. Grupy, którą wielu określa mianem "grupy śmierci". Oprócz nas jest też przecież w niej Senegal czy Algieria. Do tego dochodzi solidna reprezentacja Zimbabwe. Tak, że tak to wygląda. Naszym problemem jest to, że wielu piłkarzy nie gra w podstawowych składach swoich drużyn. No ale co zrobić, z trudnościami trzeba sobie jakoś radzić. Kibice w Polsce martwią się, że tym razem nie zobaczą tej imprezy w telewizji, bo Eurosport nie wykupił praw... - Prawa telewizyjne zostały zakupione przez telewizję beIN Sports. Być może jeszcze, tuż przed rozpoczęciem samego turnieju, coś się jeszcze wydarzy i mecze, mimo wszystko, będzie można zobaczyć w telewizji. Za panem dobry rok. Po raz piąty z prowadzoną przez siebie reprezentacją awansował pan do finałów Pucharu Narodów. Dobrze, bo od dwóch zwycięstw, rozpoczęliście też eliminacje mistrzostw świata... - Mamy ostatnio bardzo dobrą passę dziesięciu meczów bez porażki. Tak jak "Biało-czerwoni" mocno awansowaliśmy w rankingu FIFA (Tunezja jest obecnie na 35. miejscu, a trzecim spośród afrykańskich krajów - przyp. aut.). Przed nami Puchar Narodów, a potem w sierpniu i wrześniu mecze z DR Konga, naszym bezpośrednim rywalem w drodze o awans do finałów mistrzostw świata. Kto zdobędzie w bezpośrednich spotkaniach więcej punktów, ten pojedzie na mundial. Czego życzyć trenerowi Kasperczakowi w Nowym Roku? - Zdrowia, a także dobrych wyników na piłkarskim boisku Rozmawiał Michał Zichlarz