Z 33-letnim byłym reprezentantem kraju "Święci" rozwiązali w zeszłym tygodniu kontrakt, co pozwoliło mu na przenosiny do Derby County, gdzie w zeszłym sezonie gwiazdą był Grzegorz Rasiak. W wywiadzie dla "Tylko Piłki" Hajto przyznał, że rozmawiał z Rasiakiem, ale napastnik Tottenhamu nie doradzał mu w sprawie transferu, a jedynie opowiadał o klubie położonym w środkowej Anglii. "Gianni" ma nadzieję pomóc Derby w utrzymaniu się w lidze. Jak długo negocjował pan z Derby County? - Negocjacje trwały od jakiegoś czasu, ale nie chciałem nic mówić dziennikarzom, bo wy często potraficie wszystko zepsuć (śmiech). Derby już dawno chciało mnie pozyskać, także nie jest to świeża sprawa. Nie chciałem nikomu o tym mówić, aż transfer zostanie potwierdzony. Rozmawiał pan z Grzegorzem Rasiakiem na temat swojego wyboru? - Grzegorza zapytałem o Derby, ale nie doradzał mi w transferze. Jestem już dużym chłopakiem i sam podejmuję decyzje na temat tego, gdzie chcę grać. Kiedy doszło do podpisania kontraktu? - Do Derby pojechałem w zeszły czwartek. Odwiedziłem ośrodek treningowy klubu i porozmawiałem z trenerem Philem Brownem na temat swojej przyszłości w zespole. W Southampton często siedział pan na ławce rezerwowych. Z pewnością w Derby ma być inaczej. - Do Derby przeniosłem się po to, aby grać. Wierzę, że będę miał miejsce w składzie. Do zmiany klubu przyczynił się więc nowy menedżer Southampton George Burley? - Zdecydowanie. Burley przyszedł do klubu i przestał na mnie stawiać. Odsunął od składu tych piłkarzy, których na St. Mary's sprowadził Harry Redknapp. Powiedział mi wręcz, że nie zagram już ani jednego meczu. W kontrakcie mam zapisaną klauzulę, która mówi, że gdybym rozegrał jeszcze pięć spotkań, to moja umowa przedłużyłaby się automatycznie na kolejny rok. Burley dał mi jasno do zrozumienia, że nie jestem mu potrzebny w przyszłym sezonie, dlatego postanowiłem poszukać sobie nowego klubu. Ma pan żal do trenera? - Żalu nie mam, ale wiem, że brak mojej osoby w składzie wcale nie wyszedł Southampton na dobre. Pod wodzą Burley'a "Święci" wygrali tylko jedno spotkanie, a to chyba nie świadczy dobrze o nowym szkoleniowcu. Pamiętam, że kiedy ja i Kamil Kosowski przyszliśmy do Southampton i graliśmy regularnie, klub plasował się w pierwszej trójce. Później przyszły kontuzje i zostaliśmy odstawieni od składu. Zabrakło też szczęścia, bo dużo spotkań remisowaliśmy, a powinniśmy je wygrać. W sobotę Derby zmierzy się z Southampton. Będzie miał pan okazję pokazać, że George Burley mylił się odsuwając Hajtę od składu. - Nie mam mu nic do udowodnienia. Na tyle długo gram w piłkę, że nikomu nic nie muszę udowadniać. Ja już swoje w piłce osiągnąłem, a Burley na te osiągnięcia będzie jeszcze musiał poczekać. Na pewno chcemy uzyskać dobry wynik, ale nie mam zamiaru specjalnie mścić się na Southampton. Mam tam wielu kolegów. Zostałem bardzo dobrze przyjęty w klubie, więc nie mam do nikogo większego żalu. W Derby czeka pana poważna walka o utrzymanie w Championship. "Baranom" uda się pozostać na zapleczu Premiership? - W piłce różnie układają się koleje losu, bo jeszcze rok temu Derby walczyło o awans, a obecnie musi bronić się przed spadkiem. Myślę, że uda nam się utrzymać w lidze. Musimy wygrać kilka spotkań i piąć się w górę tabeli, a na koniec sezonu na pewno będzie dobrze. Postaram się grać jak najlepiej i pomóc klubowi w zdobywaniu ważnych punktów. Rozmawiał Tomasz Włodarczyk/"Tylko Piłka"