Grzyb przyczynił się do zdobycia dwóch pierwszych bramek, natomiast w 61. minucie postanowił osobiście dobić i tym samym upokorzyć zawodników Marka Motyki. - Wygraną dedykujemy naszym wspaniałym kibicom, którzy bardzo licznie nas wspierali - cieszy się popularny "Grzybek". - Zdobyte trzy punkty na wyjeździe są świetnym prognostykiem na przyszłość. W poprzednich meczach brakowało nam szczęścia, czy to z Górnikiem Zabrze, ale przede wszystkim z Lechią Gdańsk. Nie brakowało nam celnych strzałów, bowiem stwarzaliśmy sobie dogodne okazje, jednak bramkarze rywali byli tam, gdzie być powinni. Nie pozostawiliśmy cienia wątpliwości, kto tak naprawdę dominował w sobotę na boisku. W drugiej połowie wynik nie był już zagrożony. Uważam, że mogliśmy pokusić się o kolejne gole - przyznaje lider "Niebieskich". Kilka dni temu w były gracz Ruchu, Krzysztof Warzycha powiedział, że obawia się o swój były klub. Czy zatem podopiecznym Bogusława Pietrzaka zajrzało w oczy widmo spadku z ekstraklasy? Nie! - stanowczo odpowiada Grzyb. - Mam nadzieję, że część dobrze życzących nam niedowiarków zmieni swoje zdanie. Nie kupuję gazet, głównie z uwagi na fakt, że wielu pseudo fachowców niekorzystnie wypowiada się na temat naszej drużyny. My robimy swoje, a wszelka krytyka motywuje nas do jeszcze lepszej pracy. Jesteśmy mocni psychicznie, mamy świetny kolektyw. A to, że się nie udało z Górnikiem i w Gdańsku w żaden sposób nas nie podłamało. Świetną sytuację zastałem w autokarze, gdy jechaliśmy na Lechię. Do spotkania było zaledwie kilka godzin, a moi koledzy rozmawiali na temat wówczas przyszłego pojedynku z Polonią Bytom. To był dla mnie jasny sygnał, że z nami nie jest źle, a wręcz przeciwnie. Byłem pewien, że przy Olimpijskiej sięgniemy po trzy punkty - kończy piłkarz chorzowskiego Ruchu.