Zdobycie Pucharu Polski przez Groclin oznacza, że w rozgrywkach Pucharu UEFA do Groclinu i Legii Warszawa, które start zagwarantowały sobie wcześniej, dołączy Wisła Płock, czwarty zespół Idea Ekstraklasy. Zagłębie zagrało bardzo ambitnie i pomysłowo. Zawodnicy gospodarzy dominowali na boisku i pozwolili gościom z Wielkopolski na oddanie jednego strzału na bramkę. Grodziszczanie przyjechali do Lubina z zamiarem bronienia wyniku z pierwszego spotkania i swój cel osiągnęli. Mecz finałowy obejrzał komplet widzów. Kibice zajęli wszystkie plastikowe krzesełka, część z fanów musiała zasiąść na drewnianych ławkach na łukach. Aż 600 osób przyjechało z Grodziska, fani przyjezdnych zajęli cały sektor przeznaczony dla gości. Fani miejscowi wywiesili na płocie okalającym boisko transparent: "Nie interesuje nas wasza polityka - gdzie nasz stadion?". Jest to aluzja do obietnic szefów KGHM Polska Miedź SA, właścicieli Zagłębia, którzy obiecywali, że pod koniec czerwca zacznie się budowa nowego stadionu. Tymczasem budowa nowoczesnego obiektu nie rozpoczęła się i nie wiadomo, kiedy się zacznie. Grodziszczanie nie rzucili się od pierwszych minut do ataku. Grali tak, jakby wierzyli, że dwubramkowa zaliczka z soboty wystarczy im do wywalczenia pucharu. Gospodarze z kolei starali się rozgrywać atak pozycyjny, ale nie mieli pomysłu, jak przedrzeć się przez dobrze ustawione szyki obronne Groclinu. Jednak przewaga lubinian z każdą minutą rosła. W końcu w 22. minucie Radek Mynar sfaulował na lewym skrzydle Sławomira Pacha, za co obrońca Groclinu ujrzał żółtą kartkę. Piłkę do rzutu wolnego ustawił sobie Maciej Iwański, uderzył precyzyjnie, wyskoczyli do niej jeszcze piłkarze Zagłębia, jednak nikt już nie zmienił jej lotu i gospodarze prowadzili 1:0. Prowadzenie uskrzydliło zawodników Zagłębia, którzy do końca pierwszej połowy atakowali praktycznie bez przerwy. Nie potrafili jednak wykorzystać stwarzanych sytuacji. Najlepszą zmarnowali w 42. minucie, gdy trójka graczy znalazła się w polu karnym Groclinu, ale David Kalousek z Iwańskim rozgrywali między sobą piłkę zamiast strzelać. A gdy w końcu ten ostatni uderzył, to wprost w Sebastiana Przyrowskiego. W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Zagłębie w dalszym ciągu atakowało. W 55. minucie widzowie się oburzyli, gdy po rzucie rożnym i strzale jednego z gospodarzy piłka trafiła w rękę stojącego w polu karnym obrońcę gości, jednak sędzia Mirosław Ryszka uznał, że była to "ręka przypadkowa". Pięć minut później po dośrodkowaniu z lewej strony Grzegorza Bartczaka głową strzelał Łukasz Piszczek, ale trafił w poprzeczkę. Przez niecały ostatni kwadrans goście grali w dziesiątkę, gdy po kłótni między piłkarzami Groclinu drugą żółta kartkę zobaczył Serb Mico Vranjes. Przyrowski miał pretensje do swoich obrońców, że łatwo dali się ograć przez Łobodzińskiego, na co Vranjes zareagował odkopnięciem piłki za bramkę. Jeszcze w końcowych sekundach w polu karnym Groclinu Marcin Łukaszewski chwycił za ramię Petra Pokornego, ale i w tym wypadku sędzia Ryszka nie dopatrzył się przewinienia. Zagłębie Lubin - Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski 1:0 (1:0) Bramka - Iwański (22.) Zagłębie: Madarić - Kłos, Pokorny, Alunderis (82. Piętka) - Bartczak, Szczypkowski, Iwański, Pach - Łobodziński, Niciński (30. Piszczek), Kalousek (85. Salomoński). Groclin: Przyrowski - Cilinsek, Mynar, Kumbev, Vranjes - Piechniak, Porazik (53. Goliński), Sninsky, Nowacki (79. Łukaszewicz) - Ślusarski, Sikora (90. Kaczmarczyk). Sędziował Mirosław Ryszka (Warszawa). Żółte kartki: Alunderis, Szczypkowski, Pokorny - Mynar, Ślusarski, Kumbev, Vranjes, Goliński (Groclin). Czerwona kartka - Vranjes (77. minuta, za drugą żółtą). Widzów 9000. W pierwszym meczu 0:2.