Grali rywale Polaków. Do przerwy pachniało sensacją. Potem padły zabójcze ciosy
Finlandia pokonała 2:1 Litwę w pierwszym dzisiejszym meczu el. MŚ w grupie G. W starciu rywali Polaków faworytami byli gospodarze, ale na przerwę schodzili z wynikiem 0:1. Na triumf zapracowali w pierwszych 10 minutach po zmianie stron. Dzięki wygranej zrównali się punktowym dorobkiem z "Biało-Czerwonymi" i otwierającymi stawkę Holendrami. Już w niedzielę do Kowna zawita armada Jana Urbana.

Nasz najbliższy rywal w el. MŚ zameldował się w Helsinkach, by powalczyć o pierwszy komplet punktów w trwającej batalii. Litwini nie rozdają kart w grupie G, ale uchodzą za ekipę nieobliczalną. Ich wyjazdowe zwycięstwo nad Finlandią lub remis przyjęlibyśmy z zadowoleniem.
W przypadku wygranej Finowie zrównywali się bowiem dorobkiem punktowym z prowadzącą w grupie Holandią oraz plasującą się tuż za nią Polską. I zachowywali realne szanse na udział w barażach. Przynajmniej w teorii.
Litwa zdobywa Helsinki... ale tylko do przerwy. Potem Finowie przystąpili do egzekucji
Wbrew prognozom gospodarze nie zdominowali spotkania od pierwszych minut. To Litwini częściej operowali piłką, tyle że nie generowało to większego zagrożenia pod bramką rywala. Ale do czasu.
Goście objęli prowadzenie w 25. minucie. Po centrze z bocznego sektora boiska fińscy defensorzy nie zdołali wyekspediować piłki poza pole karne. Dopadł do niej Pijus Sirvys, uderzył bez przyjęcia z kilkunastu metrów i było 0:1.
To pierwsza bramka Litwinów w tych eliminacjach zdobyta na obcym terenie. Czy zwiastowała sukces? Mimo że do przerwy rezultat nie uległ zmianie, wiara w taki scenariusz miała niezmiennie wątłe fundamenty.
Po zmianie stron Finowie potrzebowali tylko 10 minut, by odwrócić losy spotkania. Stan rywalizacji wyrównał Benjamin Kallman, przez ostatnie trzy sezony zawodnik Cracovii. Dopadł do futbolówki po bilardowym zamieszaniu w polu karnym i przytomnym strzałem z pięciu metrów trafił na 1:1.
Goście nie zdążyli przegrupować szyków obronnych, a raptem otrzymali drugi cios. Tym razem technicznie z 15 metrów przymierzył Adam Marhiev. Piłka zatrzymała się na bocznej siatce, stojący między słupkami Tomas Svedkauskas nie miał nic do powiedzenia.
Dalszy przebieg spotkania był łatwy do przewidzenia. Gospodarze nie forsowali tempa i pilnowali korzystnego wyniku. Litwini z kolei nie mieli ani pomysłu, ani umiejętności, by z tego klinczu wyrwać choćby remis.
W niedzielę zagrają przed własną publicznością z Polską. Podejmą próbę rewanżu za wiosenne 0:1 na PGE Narodowym.












![LM. Liverpool - Real Madryt. Gdzie i o której obejrzeć? [TRANSMISJA NA ŻYWO]](https://i.iplsc.com/000LVFLPIUQ7TGV2-C401.webp)
