W "Piłkarskim pokerze" Marian Łącz nie grał. Film został nakręcony kilka lat po śmierci wybitnego aktora. Ale jedna z kultowych scen w niezapomnianej produkcji Janusza Zaorskiego została wzięta z piłkarskiego epizodu legendarnego aktora i piłkarza. Bywało, że Łącz kiedy w polu karnym dochodziło do zamieszania padał na murawę i zalewał się krwią. Faul? Karny? Tak to zazwyczaj odbierał sędzia. Wcześniej jednak piłkarz wyjmował sztuczny ząb spod którego sączyła się czerwona ciecz. Podobieństwo ze słynnym epizodem w którym to Grundol przewraca się i nabiera arbitra na karnego nie jest przypadkowe. Jak pisał Stefan Szczepłek Zaorski wplótł ten motyw do filmu słuchając jednej z opowieści Mariana Łącza. Okazuje się, że aktorowi mogą przydać się umiejętności piłkarskie, a piłkarzowi aktorskie, przynajmniej w czasach kiedy nie było VAR-u. Zima pokonała piłkarzy. Na te mecze trzeba będzie poczekać Zaczynał jako bramkarz w Resovii Aktorem był znakomitym, piłkarzem - całkiem niezłym skoro trzykrotnie wystąpił w reprezentacji Polski, z Polonią Warszawa zdobył Puchar Polski. Może gdyby wszystko postawił na jedną kartę i zamiast grania w teatrze, tylko trenował i grał, to sukcesy sportowe miałby większe? Ale nie zapominajmy, że należał do pokolenia wojennego. Urodził się w 1921 roku, czas młodości to niemiecka okupacja. W czasie II wojny światowej nie mógł grać w piłkę nożną. Niemcy zabraniali uprawiania sportu. W Rzeszowie skąd pochodził uczestniczył jednak w tajnych rozgrywkach, ryzykując życiem. Występował wtedy w Sokole. Piłkarską karierę zaczął w Resovii w wieku 15 lat. Najpierw był bramkarzem, potem poszedł do przodu - do ataku. Od zawsze zdradzał inklinacje aktorskie. Na podwórku, w drużynach piłkarskich był duszą towarzystwa. Bawił kolegów. Jeszcze w Rzeszowie tuż przed zakończeniem wojny w 1945 roku zaczął stawiać pierwsze kroki na scenie. Aktorstwo stało się jego drugą po futbolu pasją. Wstrząs w reprezentacji Polski. Zaskakujące kulisy. Pada pierwsze nazwisko Działacze ŁKS-u załatwiają mu miejsce w szkole teatralnej Za aktorką, swoją pierwszą miłością Stefanią Domańską pojechał grać w teatrze w Jeleniej Górze. Potem jednak szybko przeniósł się do Gdańska. Tam miał większe możliwości, aby grać w piłkę. Z dwójką kumpli z Resovii Stanisławem Baranem i Tadeuszem Hogendorfem trafili do klubu o dziwacznej nazwie KS Biuro Odbudowy Portów Baltia. Występowali na poziomie A klasy. Nikomu, także piłkarzom nazwa i organizacja klubu się nie podobała. Wkrótce Baltia zmieniła nazwę na Lechia, ale graczy z Rzeszowa już w Gdańsku nie było. Łącz przeniósł się do Łodzi, która po wojnie - gdy Warszawa leżała w ruinach - stała się ważnym ośrodkiem także kulturalnym. To tam właśnie działała Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna (dziś Akademia Teatralna) do której zaczął uczęszczać "Makuś" jak zwali go koledzy z teatru i boiska. Nie mógł żyć tylko z aktorstwa. Angaż załatwili mu działacze ŁKS-u, a w zamian za to gra dla łódzkiego klubu. Z niezłym skutkiem. W sezonie 1948 zdobył 18 bramek, w tym dwa w wygranych 6-1 derbach z Widzewem. Strzelał również hat-tricki, a w spotkaniu o awans do I ligi (dzisiejsza Ekstraklasa) z Tęczą Kielce wpisał się pięciokrotnie na listę strzelców. Był świetnym napastnikiem, dynamicznym, sprytnym, obdarzonym naturalnym instynktem. W Łodzi go pokochano. Z boiska biegł do teatru, by zdążyć zagrać w spektaklu W 1949 roku PWST zmieniło siedzibę. Szkoła przeniosła się do Warszawy, a za nią Łącz. "Makuś", który już w Łodzi występował na deskach Teatru Polskiego, również w stolicy trafił na scenę Teatru Polskiego. Nie zamierzał jednak rezygnować z futbolu. To była świetna rozrywka, zabawa i popularność. W Warszawie popularnym można było być wtedy tylko w jednym klubie piłkarskim. Nie, nie w Legii. Warszawiacy chodzili tłumnie na Polonię. "Czarne Koszule" nie miały swojego stadionu zniszczonego podczas wojny, ale miały rzesze kibiców. W 1946 roku świętowali "mistrzostwo na gruzach". Kiedy w 1952 roku w finale Pucharu Polski Polonia grała z Legią na stadionie Wojska Polskiego większość stanowili kibice "Czarnych Koszul". Łącz grał w tym finale. Zdobył najcenniejsze trofeum w piłkarskiej karierze. Polonia wygrała 1-0. Bramkę strzelił Zdzisław Wesołowski. W tym samym sezonie opuściła I ligę. Na 41 lat. Łącz był gwiazdą Polonii. Ludzie przychodzili aby oglądać go na meczach nawet w II lidze, a potem w III lidze tak samo jak do teatru, by śledzić jego popisy aktorskie, na deskach Teatru Polskiego. - Na jego mecze przychodziło też pół teatru - wspominał mi przed laty Michał Listkiewicz, późniejszy prezes PZPN i świetny sędzia piłkarski. Tyle, że coraz częściej trudno było mu połączyć obie profesje. - Jak już był piłkarzem Polonii, najczęściej grał tylko do przerwy meczu, później zabierał się do teatru, gdzie występował - opowiadał wielki kibic stołecznego klubu, znany grafik, powstaniec warszawski, Juliusz Kulesza. Na łamach "Przeglądu Sportowego" córka aktora, później sama aktorka Laura mówiła, że podczas jednej z takich sytuacji tata zapomniał zmienić butów i na scenę wyszedł w piłkarskich korkach. W końcu trzeba było jednak zdecydować - aktorstwo czy futbol? W 1956 roku w wieku 35 lat "Makuś" zakończył karierę piłkarską. "Grałem równolegle w Polskim i Polonii. W teatrze i drużynie. Nie muszę dodawać, że oba te zajęcia było mi coraz trudniej pogodzić. W końcu wszystko samo się ułożyło. Jako zawodnik dobiegałem kresu swojej kariery, jako aktor byłem natomiast na początku drogi. To nawet ładnie brzmi: równocześnie kończyłem i zaczynałem" - wspominał w książce Małgorzaty Puczyłowskiej "Być dzieckiem legendy". Englert podawał mu piłki, przyprowadził Listkiewicza na pierwszy mecz W cieniu tej legendy zarówno piłkarskiej jak i aktorskiej dorastali inni aktorzy i nie tylko. Jan Englert wspominał po latach, że jako piłkarz Polonii podawał piłki Marianowi Łączowi właśnie. Później spotkali się na scenie. Na Polonię chodził oglądać Łącza Gustaw Holubek. A dzięki "Makusiowi" na Konwiktorską trafił Michał Listkiewicz. - Zabrał mnie tam Marian Łącz, który był kolegą mojego ojca z Teatru Polskiego. To było na początku lat 60 - mówił były sędzia. To właśnie występami w zespole "Czarnych Koszul" Łącz podbił serce aktorki Haliny Dunajskiej, swojej przyszłej żony, która oglądała jego spotkania piłkarskie. Ich córką jest Laura Łącz, piękna i wyjątkowa aktorka, ale także autorka książek dla dzieci. Pamiętne epizody z filmów Stanislawa Barei "Makuś" płynnie przeszedł z boiska na scenę. Nadawał się do tego zawodu. Tak jak doi strzelania bramek na boisku miał wrodzony instynkt do gry w teatrze i filmie. Zresztą pokazywał to w życiu codziennym. Lubił się bawić. Do historii przeszła anegdota z jego wypowiedzią: "Makuś", a jakbyś był na bezludnej wyspie bez wódeczki i papierosów? Cóż, umarłbym." Był przede wszystkim aktorem teatralnym występującym w Teatrze Polskim w Warszawie i krótko w teatrze "Syrena". Zasłynął jednak z wielu charakterystycznych ról filmowych. Grał m.in. w "Janosiku", "Misiu". Bardzo go polubił Stanisław Bareja. Oprócz "Misia" pojawiał się w innych jego produkcjach: "Brunet wieczorową porą", "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz", serialu "Alternatywy 4". Zmarł nagle w 1984 roku w wieku 62 lat. Na działce pod Radzyminem niedaleko Warszawy doznał zawału serca. Na jego pogrzebie żegnali go aktorzy, piłkarscy działacze i koledzy z drużyny. Olgierd Kwiatkowski