Bolesna porażka Polaków, koszmar w samej końcówce. To już koniec marzeń Po meczu z Portugalią atmosfera wokół polskiej kadry zrobiła się niezwykle gorąca, jakby na przekór panującej wokół aurze. Kompromitacja organizacyjna, to jedno. Ale i sfera sportowa pozostawiła - delikatnie mówiąc - sporo do życzenia. Po niezwykle obiecującej, a przy tym ze względu na niewykorzystane sytuacje zmarnowanej pierwszej połowie, w drugiej gra "Biało-Czerwonych" posypała się niczym klocki domina. I gdy już padł pierwszy z nich, skończyło się na bolesnym 1:5. To zaś z kolei wywołało dyskusje dotyczące przyszłości naszej kadry i pozycji selekcjonera Michała Probierza. Po raz pierwszy za czasów jego kadencji. - W przeszłości selekcjonerzy za takie występy byli po prostu rozliczani. My na razie czekamy na zmianę pokoleniową, o której wspominam już po raz enty, ale ten nowy etap trwa już kilkanaście miesięcy. Powołania być może są i dobre, ale jakość gry, za którą odpowiada selekcjoner oraz ludzie z jego sztabu, pozostawia wiele do życzenia - stwierdził w swoim felietonie na łamach "Przeglądu sportowego Onetu" nasz były reprezentant Kamil Kosowski. - Czy to jest czas na zmianę selekcjonera? Tak. Sam byłem zwolennikiem tego, by dać Probierzowi popracować dłużej, do końca eliminacji do mistrzostw świata i zobaczyć, co się wydarzy, ale uważam, że jeżeli przegramy w poniedziałek ze Szkocją, kadrę powinien objąć Jan Urban - wtórował mu, nie gryząc się w język, Wojciech Kowalczyk na kanale "Weszło TV". Reprezentacja Polski. Gorąco wokół Michała Probierza. Wygrana ze Szkocją tonuje nastroje I oczywiście, trudno było zakładać, by nawet w przypadku niepowodzenia - czytaj bezpośredniego spadku do dywizji B Ligi Narodów - prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza zdymisjonował Michała Probierza. Wszak to jego człowiek. Wszelka krytyka była jednak zrozumiała. Bo wyniki - odkładając na bok "wrażenia artystyczne" i próby przemodelowania gry reprezentacji Polski - nie broniły samego selekcjonera. Do dziś jego największym "sukcesem" jest... remis. Remis "zwycięski", bo spuentowany wygraną serią rzutów karnych z Walią, otwierającą nam drogę na Euro 2024. Wszelkie pozostałe misje "Biało-Czerwonych" pod wodzą trenera Probierza skończyły się jednak niepowodzeniem. Bo samego wyjazdu do Cardiff można było uniknąć, zyskując bilet do Niemiec bezpośrednio z eliminacji. Te zostały rzecz jasna naznaczone koszmarnymi występami naszej kadry pod wodzą Fernando Santosa, ale i Michał Probierz otrzymał swoją szansę, zaprzepaszczoną remisem 1:1 z Mołdawią w Warszawie, który chluby nam nie przynosi. Z samych mistrzostw Europy odpadliśmy jako pierwsza reprezentacja z całej stawki, a teraz spadamy z dywizji A Ligi Narodów. I to w fatalnym stylu. Przed dzisiejszym meczem więcej straconych bramek od "Biało-Czerwonych" - biorąc pod uwagę wszystkie dywizje - mieli tylko piłkarze z Bośni i Hercegowiny oraz Kazachstanu. Martwiąca jest także "lista ofiar" reprezentacji Polski pod wodzą trenera Michała Probierza, która w meczach o stawkę ograła dotąd jedynie Wyspy Owcze (2:0), Estonię (5:1) oraz Szkocję (3:2). Nie licząc wspomnianej barażowej potyczki z Walią. A poza tym przytrafiły się nam: remis z Mołdawią (1:1), remis z Czechami (1:1), porażka z Holandią (1:2), porażka z Austrią (1:3), remis z Francją (1:1), porażka i remis z Chorwacją (0:1, 3:3), dwie porażki z Portugalią (1:3, 1:5) i teraz - porażka ze Szkocją. Fakt, przyszło nam się mierzyć w zdecydowanej większości z europejskimi potentatami, lecz sam Piotr Zieliński przyznał ostatnio otwarcie, że nasza kadra ma odpowiednią jakość, by wygrywać takie mecze. A jednak nie była w stanie tego robić. A dzisiejszą klęskę nie sposób już tłumaczyć, nawet licznymi kontuzjami. To otwiera na nowo pytanie - co teraz z reprezentacją Polski? Przetarcie w Lidze Narodów miało zbudować naszą kadrę na eliminacje do mistrzostw świata. Tymczasem wyniki "Biało-Czerwonych" rozczarowują, pierwszy skład wciąż nie został wyklarowany, a morale poleciały na łeb na szyję. Witamy na nowo w polskim, piłkarskim "piekiełku". Ze Stadionu Narodowego - Tomasz Brożek