FC Barcelona we wtorek wieczorem podejmowała Paris Saint-Germain. Ten mecz rozpoczynał się w bardzo korzystnym położeniu dla "Dumy Katalonii". Drużyna Xaviego miała bowiem jednobramkową zaliczkę po pierwszym spotkaniu. Niecałe piętnaście minut po pierwszym gwizdku sędziego w rewanżu ta zaliczka wzrosła już do dwóch bramek, bo gola strzelił Raphinha. Wówczas wydawało się, że sytuacja "Blaugrany" jest bardzo komfortowa i półfinał widać już na horyzoncie. Szarpanina po klęsce FC Barcelona. Media: Kylian Mbappe wywołał burzę Wówczas do akcji wkroczył jednak Ronald Araujo, który jeszcze przed upływem 30. minuty gry sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Bradleya Barcolę. Faul zaczął się tuż przed polem karnym i Urugwajczyk zobaczył zasłużoną czerwoną kartkę. Od tego momentu wszystko się zmieniło, a hiszpański zespół z minuty na minutę cofał się coraz bardziej we własne pole karne. Ostatecznie do przerwy PSG strzelił tylko jednego gola i wciąż musiało gonić wynik dwumeczu. Gorąco w Barcelonie. Szatnia wrze, kapitan odpowiada W drugiej połowie nie było już jednak absolutnie żadnych wątpliwości. Goście strzelili trzy gole i zamknęli jakiekolwiek dywagacje na temat tego, kto powinien zagrać w kolejnej fazie. Po meczu Araujo został skrytykowany przez Ilkaya Gundogana. - Uważam, że w tak kluczowych momentach musisz być pewny, że dostaniesz piłkę, jeśli nie, musisz się powstrzymać. To jasne, że wolę stracić gola, może dać napastnikowi sytuację jeden na jeden. Piłka była nawet dość daleko, więc nie wiem, czy był w stanie ją sięgnąć, ale dać szansę, że może bramkarz nas uratuje. Nawet stracić gola, bo przy czerwonej kartce i grze w jednego mniej... To po prostu zabija twoją grę - powiedział stanowczo Niemiec [WIĘCEJ TUTAJ]. Uderzył także w Roberta Lewandowskiego, który w jednej z sytuacji zachował się zdecydowanie zbyt zachowawczo i nie doskoczył, aby zablokować strzał. - Byliśmy trzech na trzech przy rzucie rożnym, ale potem było wejście Vitinhi i... Ktoś musi wyjść. Nikt tego nie zrobił lub zrobił to za późno. To był dobry strzał i drugi gol, który wcale nie musiał paść - stwierdził Gundogan, krytykując "Lewego", który był w zdecydowanie najlepszej sytuacji, aby uniemożliwić oddanie strzału na 2:1 dla PSG. Niespodziewany bramkarski zwrot akcji. Kłopoty mistrza Polski Na odpowiedź kolegów z szatni nie trzeba było długo czekać. O sprawę zapytany został jeden z kapitanów - Ronald Araujo, który wydaje się głównym winnym odpadnięcia. - Ja wolę zatrzymać dla siebie to, co myślę. Mam kodeks wartości i myślę, że należy go uszanować - stanowczo powiedział środkowy obrońca na wydarzeniu organizowanym przez "Relats Solidaris", na którym została zaprezentowana jego książka. To bardzo wyraźna odpowiedź na to, co przekazał światu Gundogan, a więc jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w drużynie. Warto powiedzieć też, że to nie pierwszy raz, gdy niemiecki środkowy pomocnik krytykuje swoich kolegów. To samo wydarzyło się w październiku po ligowym El Clasico. - Wychodzę z szatni i oczywiście ludzie są rozczarowani po tak ważnym, ważnym meczu i tak niepotrzebnym wyniku. Ale chciałbym widzieć więcej złości. To część problemu. Musisz wyrazić więcej emocji, kiedy przegrywasz i kiedy wiesz, że możesz grać lepiej - powiedział wówczas przed kamerami. Wówczas te słowa na niewiele się zdały, bo na poprawę gry "Blaugrany" czekać trzeba było do lutego. W mediach oczywiście pojawiły się informacje o możliwym konflikcie w szatni, ale zostały one zdementowane. Tym razem według informacji dziennikarzy wielu kolegów z szatni poparło Niemca, co dziwić raczej nie może. To wszystko dzieje się przed być może ostatnim wielkim meczem "Blaugrany" w tym sezonie. Już w niedzielę wieczorem Barcelona zmierzy się bowiem z Realem Madryt w ligowym El Clasico. Jeśli nie wygra, marzenia o obronieniu mistrzostwa będzie można raczej odłożyć na półkę.