Nasz cykl kontynuujemy po sobotnim zwycięskim spotkaniu w Chorzowie z Austrią (3:2). Szóste z rzędu zwycięstwo w el. MŚ sprawia, że upragniony wyjazd na finały do Niemiec jest naprawdę bardzo blisko. - Zaczniemy od krótkiego pytania. Co w piłce nożnej jest ważne niemal tak samo jak umiejętności? - To jasne - szczęście. Bez szczęścia Grecy nie zdobyliby mistrzostwa Europy, no a Polacy nie prowadziliby w tabeli grupy 6. w eliminacjach MŚ, o dwa punkty wyprzedzając Anglię. - Ale przecież szczęście sprzyja lepszym.. - W sumie tak, choć po meczu w Chorzowie na użytek polskich piłkarzy musielibyśmy zmienić to powiedzenie na: "szczęście sprzyja lepszym w I połowie". Generalnie na końcu okazaliśmy się lepsi o jednego gola i akurat kto i w jakiej kolejności strzelał gole jest najmniej ważne. - Do wyjściowego składu wrócił Grzegorz Rasiak, a Tomasz Frankowski musiał usiąść na ławce rezerwowych. Czy to była dobra decyzja? - Tak, bo wygraliśmy, a Rasiak zaliczył asystę przy golu Kosowskiego. To prawda, że nowy nabytek Tottenhamu specjalnie nie błyszczał, jednak trudno powiedzieć jak zagrałby "Franek". Wielbiciele byłego napastnika Wisły i tak będą uważać, że to on powinien wyjść na murawę od początku, ale skład ustala Janas. - Czy w takim razie Frankowski nie powinien był wejść na murawę w drugiej połowie? - Może, ale bardziej potrzebne były inne ruchy. To my prowadziliśmy i w takiej sytuacji zastąpienie napastnika przez innego napastnika byłoby tylko stratą cennej zmiany. - Skoro już jesteśmy przy zmianach, to jak należy ocenić te z drugiej połowy meczu? W porządku, choć bez fanfar. Wydaje się, że szybciej można było wprowadzić do gry Michała Żewłakowa. Obrońca za jednego z napastników dodałby trochę siły tej formacji, która słabła w oczach. Wprowadzenie Mili nic nie zmieniło, a wejście Radomskiego uratowało punkty. To właśnie on wybił piłkę głową z pustej bramki w ostatniej akcji meczu. - Czy coś w grze Polaków może niepokoić? Wszyscy zagrali w miarę solidnie. Martwi tylko postawa defensywy i to już w obliczu meczu z Anglią. Rząsa, Bąk, Kłos i Baszczyński zachowywali się w końcówce jak dzieci we mgle. Dobrze, że na przeciwko byli "tylko" Austriacy. A z czego powinniśmy się cieszyć? Ze zwycięstwa. Nareszcie nie mamy drużyny, która przegrywa po walce. Dobra jest także skuteczność z ośmiu meczów eliminacyjnych, tylko w dwóch nie zdobyliśmy przynajmniej trzech goli. - W środę gramy z Walią. Możemy być pewni zwycięstwa? - Pewni to możemy być tylko gorącego dopingu publiczności na stadionie Legii. Przy Łazienkowskiej potrafią doskonale dopingować kadrę, a teraz stołeczni kibice muszą jeszcze pokazać, że może być lepiej niż w Chorzowie (wielkie brawa dla fanów na Śląskim!). - Pokonany Walię i jedziemy na MŚ... - Nie róbmy sobie oraz innym wody z mózgu i nie analizujmy wielu wariantów. Trzeba wygrać i jechać do Manchesteru po punkty. W końcu na tym polega sport, by grać o zwycięstwo. Wtedy zawsze może pojawić się szansa na remis...