Twierdzi on, że klub nie wywiązuje się z umowy z zawodnikiem, stąd decyzja o pośrednictwie związku w tej sprawie. "Michał wywiązuje się ze swoich obowiązków, a niestety, tego samego nie można powiedzieć o pracodawcy. Dotychczas próbowałem porozumieć się bezpośrednio z działaczami Lecha, ale od prawie roku nie przynosi to oczekiwanych efektów. Teraz do akcji musi wkroczyć PZPN, bo sprawa dojrzała do obiektywnego rozstrzygnięcia w arbitrażu" - powiedział w "Gazecie Poznańskiej" Kiłdanowicz. Jeśli menedżer "Goliny" udowodni, że klub dłużej niż przez trzy miesiące nie wywiązuje się z kontraktu z piłkarzem, to Wydział Gier nawet we wtorek może rozwiązać umowę. "Moją intencją nie jest wojowanie z działaczami ,,Kolejorza". Wydaje mi się, że trzeba jednak ponosić odpowiedzialność za swoje czyny. A konsekwencje rozwiązania kontraktu mogą być różne. Nie będę tak daleko wybiegał w przyszłość, bo może się zdarzyć tak, iż dziś obie strony opuszczą piłkarską centralę w przyjacielskich stosunkach" - dodał Kiłdanowicz.