Gol w 102. minucie meczu Polaka. Mourinho oszalał. Hamulce puściły doszczętnie
Liga turecka przyzwyczaiła nas już do niecodziennych scen na murawie. A Jose Mourinho... tym bardziej. Właśnie zaprezentował niecodzienny pokaz ekspresji po niedzielnym meczu w Trabzonie. Prowadzone przez Portugalczyka ekipa Fenerbahce wygrała 3:2, zwycięskiego gola zdobywając dopiero w 102. minucie spotkania. "The Special One" wpadł na murawę i "eksplodował" jak za starych dobrych czasów. Nagranie tego momentu szybko stało się w sieci viralem.
Sebastian Szymański znalazł się w wyjściowej jedenastce stambulskiej ekipy. Na murawie przebywał do 66. minuty. Został zastąpiony przez Edina Dżeko, gdy utrzymywał się rezultat 1:1.
Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Fenerbahce 1:0. Po zmianie stron Trabzonspor zdobył dwie bramki z rzutu karnego. Po golu strzelonym przez Dżeko w 75. minucie było już jednak 2:2.
Gol w ostatnich sekundach. Istny szał. Szymański na ławce, Mourinho na murawie
Na decydujący cios w tym spotkaniu trzeba było czekać aż do... 102. minuty. Do siatki gospodarzy trafił wówczas Marokańczyk Sofyan Amrabat, jeden z bohaterów ostatniego mundialu. Dopiero to trafienie rozstrzygnęło losy rywalizacji. Arbiter po chwili zagwizdał po raz ostatni.
Wtedy uwagę kamer skupił na sobie trener gości Jose Mourinho. Zrobił show, do jakiego przez lata kariery zdążył przyzwyczaić. Najpierw wtargnął z impetem na murawę i padając na kolana, efektownie przekoziołkował. Następnie utonął w objęciach zawodników.
Krótko potem Portugalczyk zaczął prowokować piłkarzy drużyny przeciwnej. Kierował również wyzywające gesty w stronę trybun. Boisko opuszczał w asyście swoich podopiecznych, którzy do końca próbowali okiełznać jego temperament.
W tabeli Super Lig drużyna Szymańskiego zajmuje pozycję wicelidera. Do prowadzącego Galatasaray Stambuł traci w tej chwili pięć punktów. Polak w tym sezonie rozegrał w sumie 17 spotkań, zdobył jedną bramkę i zaliczył dwie asysty.